Jacek Spodniewski - jest polskim zielarzem. Sztuki fitoterapii uczył się podczas kilkuletnich kursów dla lekarzy z zakresu znajomości fizjologii, patologii i terapii z zastosowaniem ziół, które odbywał w Częstochowie i Krakowie. Przez wiele lat praktykował w gabinecie ziołolecznictwa w Gorzycach.
Nie jestem jednak nieomylny. Nie jestem też "cudotwórcą" ani "wszechwiedzącym". Trzeba zdać sobie sprawę, że nauka, "charyzmaty", osiągnięcia medycyny ani techniki nie uchronią nas od wszystkiego i że nie nad wszystkim my - jako ludzie, terapeuci, lekarze, naukowcy itd mamy kontrolę. Nie jesteśmy w stanie kontrolować chociażby pogody, a co dopiero chorób, które się nagle pojawiają i jeszcze wielu innych rzeczy. Realny wpływ mamy na to, jakimi ludźmi jesteśmy, jak o siebie dbamy, bo tylko to może nas ochronić przed zgubnym wpływem cywilizacji, chorób czy negatywnych emocji. To jest niezwykle istotne, bo jeśli zadbamy o siebie w sposób właściwy, to wszystko inne będzie do opanowania.
Dlaczego łączę wiarę z "ziołolecznictwem"
Na samym początku pragnę zaznaczyć, że nie idzie tu o wiarę w zioła. Aby zażywać napary ziołowe nie trzeba w nie wierzyć - wręcz przeciwnie. Jest tu potrzebny rozsądek, logika i wiedza fitoterapeutyczna. Ten kto chce wspomagać swój organizm środkami roślinnymi powinien równolegle kontrolować swój stan zdrowia w sposób mądry. Mam na myśli dbałość o okresowe badania medyczne, wizyty u lekarza i przestrzeganie wszystkich zalecanych przez niego wskazówek.
No właśnie, czy bez wiary zioła pomogą? Nie trzeba "wierzyć w zioła" aby miały one swój skutek. Kiedy wypijesz wywar z senesu, wtedy nie ma znaczenia czy w nie wierzysz czy nie - i tak mówiąc kolokwialnie - dostaniesz "sraczki".
Środki pochodzenia roślinnego podobnie jak każdy inny lek posiadają swoje zastosowanie i strukturę biochemiczną. Należy tylko wiedzieć kiedy i jak je stosować.
Zioła harmonizują naturę narządów wewnętrznych. Wiara robi to samo z emocjami i duchem. W zestawieniu tych dwóch elementów człowiek potrafi w pewnej przestrzeni czasowej zmieniać swoje usposobienie do życia i otaczającego go świata na coraz to lepsze. Zmieniać negatywne nawyki, niewłaściwy sposób bycia, dzięki czemu znacząco poprawia się jego samopoczucie i stan zdrowia.
Człowiek sieje, Bóg daje wzrost i życie. Życie Jego pełnią! Nie mam tu na myśli "religijności" ale dojrzałą i głęboką wiarę. Bez niej wszystko jest rodzajem "opozycji".
Człowiek sieje, Bóg daje wzrost i życie. Życie Jego pełnią! Nie mam tu na myśli "religijności" ale dojrzałą i głęboką wiarę. Bez niej wszystko jest rodzajem "opozycji".
Do czego taki stan bez Boga prowadzi? Do pozornej tylko demokracji i iluzorycznej wolności. Jeżeli twierdzisz, że Bóg ogranicza, oznacza to, że Go nigdy dobrze i do końca nie poznałeś/łaś.
W dzisiejszym społeczeństwie negujemy wszystko i wszystkich, których osobiście nie znamy. I jaki tego skutek? Wszechobecny "hejt" odbiera człowiekowi jego godność i wartość. W miejsce zgody i wzajemnego szacunku wchodzą nieporozumienia i izolacja. Czy to jest zgodne z naturą ludzką? Szczególnie w dobie koronawirusa możemy (mogliśmy) zaobserwować co leży u podstaw ludzkiej natury - potrzeba jedności, ogólnie pojętego dobra (miłości) i wzajemnej pomocy. Fundamentem tego jest właśnie wiara w Boga i Bogu. Zioła tutaj są tylko dodatkiem wspomagającym ludzkie wątłe zdrowie w pełnej harmonii z jego biologią.
Czym zawinił Bóg, że pewne środowiska tak bardzo się Jemu sprzeciwiają? Już za czasów fizycznej działalności Jezusa na ziemi było to wyraźnie widoczne: władza, zazdrość, chciwość i stan, który pozwala na życie bez zasad i zdrowej moralności. Życie w pełnej swobodzie obyczajów zawsze niosło za sobą wykorzystanie, agresję, chęć posiadania nawet za cenę ludzkiego życia i jego godności. Spójrzmy za siebie w przeszłość i w teraźniejszość oraz ogólnie przyjęte normy. Pozornie świat dąży do ochrony środowiska, do życia zgodnego z naturą, a w rzeczywistości pod płaszczem tych wzniosłych celów, przemyca wyłącznie własne mroczne plany i knowania.
Bez Bożej natury nie da się zbudować zdrowego społeczeństwa ani go zagwarantować. Nie da się otoczyć bezinteresowną i cierpliwą opieką chorych. Bóg jest wyłącznym projektantem sumienia, a ono jest jedynym gwarantem ludzkiego bezpieczeństwa i godności w każdym wymiarze ludzkiego bytu.
We wszystkim jest potrzebny jednak umiar. Z jednej strony im bardziej religijna (wierząca) osoba, tym bardziej będzie stosować się do zdrowych norm społecznych - z drugiej zaś strony, wysoki wskaźnik zasadniczej tylko religijności może prowadzić do zupełnie odwrotnego efektu. Aspekt życia duchowego, jakim jest wyznawana wiara w Boga, ma znaczące implikacje we właściwym życiu społecznym oraz politycznym nie tylko w kontekście wsparcia socjalno-zdrowotnego, lecz również jego motywacji i poprawy relacji międzyludzkich.
Dlatego moja działalność opiera się na Bogu. A z tytułu zdobytej wiedzy z zakresu stosowania ziół, kieruję się w niej zasadami wypływającymi z Ewangelii. Nie oznacza to, że jestem filantropem albo, że korzystać z porad w moim gabinecie mogą wyłącznie osoby wierzące. Jest on otwarty dla wszystkich bez względu na status społeczny, wyznanie, orientację seksualną, poglądy czy zasoby finansowe. Moje przekonania i wartości, którymi staram się kierować, pozwalają mi na wykonywanie pracy zgodnie z sumieniem, nauką i wiarą aby lepiej służyć i w miarę swoich możliwości pomóc wszystkim osobom chorym, z którymi dane jest mi się spotkać.
Jako człowiek, który poznał ziołolecznictwo i sposoby "leczenia" naturalnego nie zgadzam się z obecnym wizerunkiem naturoterapii, która dzisiaj opiera się o wróżbiarstwo, jasnowidztwo i ezoterykę, co można nazwać formą okultyzmu. Dlatego jako terapeuta z dniem 31 marca 2009r rezygnuje z używania nazwy NATUROTERAPIA, gdyż stała się ona niezgodna z pierwotnym założeniem leczenia czy też wspomagania organizmu zgodnie z jego procesem biologicznym i prawami Dekalogu.
Obecnie przyjmuje w Jastrzębiu Zdroju i w Wielkopolsce.
Jacek Spodniewski