Jeśli chcesz schudnąć, musisz trzymać się kilku żelaznych zasad. Nie ma znaczenia, jaką dietę wybierzesz - bez stosowania się do tych reguł, nie osiągniesz wymarzonego efektu.
Dieta odchudzająca to bardzo indywidualna sprawa. Musisz dobrać taką, która sprosta wymaganiom Twojego organizmu i pozwoli Ci czuć się dobrze. Istnieje jednak kilka żelaznych zasad, które należy stosować niezależnie od rodzaju diety, jeśli chce się zrzucić zbędne kilogramy. Gdy się o nich zapomina, nawet najbardziej drakońska dieta okazuje się nieskuteczna. Podejmij wyzwanie, a my w kilku krokach pokażemy Ci, jak sprawić, by odchudzanie się wreszcie było skuteczne. Zapraszamy już wkrótce na spotkanie otwarte w naszym Coffee Club, które odbędzie się na początku kwietnia i będzie poświęcone tylko tej tematyce.
A tymczasem przedstawiamy kilka ciekawych propozycji w artykułach poniżej.
Co jakiś czas słyszymy o atakach grypy oraz innych mniej lub bardziej niebezpiecznych wirusach. Oczywiście sytuacja zawsze jest opanowana, choć czasami wymyka się spod kontroli. Mówi się wtedy, że najlepiej stawiać na profilaktykę czyli szczepienia. Czy to jedyna i właściwa droga?
Kiedyś, w Chinach, ludzie płacili lekarzom co miesiąc coś w rodzaju składki zdrowotnej. Była to „zryczałtowana opłata za zdrowie".
Płacili wyłącznie wtedy, gdy byli zdrowi. Przestawali płacić, gdy zachorowali, a ich leczenie odbywało się wtedy bezpłatnie.
Chińscy lekarze dbali o zdrowie pacjentów zanim się ono popsuło. A potem, w przypadku choroby, starali się jak najszybciej przywrócić pacjenta do zdrowia, by mógł im znowu zacząć płacić.
Leczenie było bezpłatne, płatne zaś było utrzymywanie zdrowia w dobrym stanie. I oczywiście można było nie płacić za zdrowie, jeśli ktoś nie chciał, tylko, że wówczas w przypadku utraty zdrowia, lekarz wystawiał bardzo wysoki rachunek za leczenie.
Tak w Chinach rozwijała się profilaktyka.
W Polsce definicja profilaktyki (wg Wikipedii) brzmi: Profilaktyka zdrowotna to działania mające na celu zapobieganie chorobom poprzez ich wczesne wykrycie i leczenie.
Wyróżniamy następujące fazy:Założenia są właściwe, gorzej z ich realizacją. Dlaczego? Ano dlatego, że dzisiaj matką mądrości staje się chora ekonomia. W jaki zatem sposób ma być zdrowa wiedza? - nie mówiąc już o człowieku, który jak widać – jest na szarym końcu.
Maska to moja druga natura, to pozór, barwa ochronna, którą zakładam, żeby pokazać się innym niż jestem naprawdę. Uważam się za kogoś mało wartościowego, pełnego wad i ułomności, i chcę się przedstawić w innym, lepszym świetle. Boję się, że prawda o mnie samym może mi zaszkodzić, utrudnić życie. Czasem zakłada się maski w celu osiągnięcia zupełnie przyziemnych, doraźnych korzyści. Dla niejednego człowieka najtrudniejszą osobą, z którą styka się na codzień, jest właśnie on sam. Zakłada maski przed samym sobą. Zakłada maski przed Bogiem, przed mężem, żoną, drugim człowiekiem... To „gra wstępna” do rozpadu nie tylko związków ale i chorób.
W pierwszych latach naszego małżeństwa, kiedy chciałam koniecznie postawić na swoim - przyznała kiedyś Melania - zakładałam maskę takiej nieszczęśliwej żony, która jest całkowicie uzależniona od męża . Kiedy mi na czymś bardzo zależało, a mąż się sprzeciwiał, wybuchałam płaczem. Wiedziałam, że mąż jest czuły na łzy, że zaraz w nim coś zmięknie, że się wzruszy i ustąpi. Tak było w sprawach urządzania mieszkania, planach wakacyjnych, różnych codziennych decyzjach. Była w tym z jednej strony maska, ale także manipulacja. Tak naprawdę, to dumna byłam ze swojego męża, z jego pozycji zawodowej i społecznej. Minęło dużo czasu, zanim uświadomiłam sobie, że źródłem, a zarazem konsekwencją tej maski był mój egoizm i brak poczucia własnej wartości.
Istnieje ogromna różnorodność masek zakładanych na różne okazje. Jest maska kpiarza, wesołka, maska bardzo poważnego człowieka wiecznie zajętego czymś szalenie poważnym, maska człowieka "światowego", mającego gotową odpowiedź na wszystko i gotowy komentarz do wszystkich najbardziej skomplikowanych zjawisk społecznych i wydarzeń politycznych. Istnieją też maski w tych najbardziej delikatnych, intymnych relacjach międzyludzkich i one są przyczyną wielu życiowych pomyłek i dramatów.
Rzeczywiście bardzo przeżywałem łzy Melanii - dopowiedział jej mąż - i to wywoływało we mnie poczucie winy, bo zdawało mi się, że niepotrzebnie się upieram. Równocześnie rezygnowałem ze swoich pomysłów, które wydawały mi się słuszne. Zdawało mi się jednak, że ustępując Melanii okazuję swoją słabość, więc na innych frontach zakładałem maskę takiego silnego, wszystkowiedzącego, mającego wyrobione zdanie o wszystkim. A tak naprawdę to czułem się słaby. Ogarniał mnie lęk przed każdą poważniejszą decyzją. Żyłem w związku z tym w napięciu. Dopiero, kiedy przestałem ukrywać swoją słabość i niepewność poczułem się "normalniej".
Jakże często mężczyzna, często żonaty, wmawia kobiecie - cudzej żonie, że ją kocha, szepcze jej do ucha czułe słowa, zachowuje się wobec niej z wyszukaną uprzejmością, przyjmuje maskę „macho”, by pokazać się takim jakiego ona zdaje się oczekiwać, a w gruncie rzeczy chce po prostu wykorzystać ją seksualnie. Ona zaś godzi się na to, bo nie chce go utracić, bo chce pokazać przed koleżankami, że jest "nowoczesna" i że ma „luz” itd. Temu wszystkiemu pomagają koleżanki i niestety czasami sami rodzice mówiąc:
Jakże często wydaje nam się, że to co jest w nas, jest małowartościowe, że inni mają lepiej, a my ciągle stracimy, jeżeli ujawnimy nasze prawdziwe wnętrze. Żeby zyskać w ich oczach, żeby im się przypodobać, wkładamy maski. Odgrywamy cudze role w cudzym życiu, których wspólną cechą są podobne zranienia. Nie zdajemy sobie często sprawy z tego, że tracimy w ten sposób to, co jest w nas najcenniejsze, najbardziej wartościowe, choć może ukryte gdzieś w głębi na dnie i nie rozpoznane jeszcze do końca, bo już przykryte maską.
Długotrwałe chodzenie w masce powoduje, że zaczynamy wierzyć, że jesteśmy osobą, którą gramy. Z czasem wolimy już nie zaglądać do naszego wnętrza. Boimy się, że spotkanie z samym sobą może okazać się niebezpieczne. Dlatego nakładamy maskę jak ubranie, wchodząc w cudze życie, w którym świadomie oczekujemy kłamstw płynących z ust drugiej osoby, wierząc, że to balsam.
Trudno o dokonanie rozpoznania masek bez miłości w ujęciu ewangelicznym. To nie przesada. Nie lubimy rozmawiać o Bogu bo zmusza nas to do zatrzymania się i spojrzenia na siebie takim jakim jestem. Zresztą przed Panem Bogiem także żyjemy często w maskach. Może to być rodzaj czapki-niewidki z bajek dla dzieci. Zakładając ją zdaje nam się, że Pan Bóg nas nie widzi albo udajemy, że my go niewidzimy czyli Go nie ma. Albo sądzimy, że kilka dobrych gestów albo niedzielna Msza święta - to wystarczy aby uspokoić nasze sumienie.
Punktem wyjścia do poprawienia wszystkich relacji jest prawda. Przede wszystkim prawda o sobie, ale przyjmowana w duchu miłości Boga do nie każdego z nas. Ty dla Niego jesteś kimś wyjątkowym. Spójrz na siebie Jego oczami... On nam dodaje odwagi do takiego spojrzenia na siebie w duchu miłości. Przecież sam powiedział, że mamy miłować bliźniego swego jak siebie samego. Wzywa nas do nieustannego życia w prawdzie wobec siebie i innych. Gdy będziesz obawiać się odrzucenia, przypomnij sobie słowa proroka Izajasza, wstawiając na początku zdania swoje imię: …...Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem po imieniu, tyś moim. Gdy pójdziesz przez wody, ja będę z tobą i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie. Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się i nie strawi cię płomień. Albowiem ja jestem Jahwe, twój Bóg, ponieważ drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i ja cię miłuję (Iz 43,2-4). Pytanie o swoje maski, stanięcie w prawdzie wobec siebie samego, jest początkiem drogi do odnalezienia więzi z drugim człowiekiem i z Bogiem. Z samym sobą - też. Jest początkiem dobrego zdrowia i wszytkiego tego, co ono z sobą niesie.
Podczas audycji radia wiedeńskiego, zorganizowano konkurs dla kobiet: „Podaj najpiękniejsze zdanie, które słyszałaś w swoim życiu”.
Zwyciężyła kobieta, do której mąż o 2 w nocy, gdy płakało małe dziecko powiedział słowa: „Śpij kochanie, ja wstanę”.