Boże Narodzenie, zamiast „nowego tworu...”.
Tam gdzie potrzeba spokoju jest zamęt, gdzie powinna być cisza jest zgiełk. Czy naprawdę lubimy mieć taki życiowy rozgardiasz?
W domu, biurze i zagrodzie lubimy porządek, przynajmniej jako taki. A już na pewno lubimy - ba, uwielbiamy wymagać porządku od innych. Sami potrafimy jedynie o nim mówić. Mówimy jedno, a robimy zupełnie coś odwrotnego. Pragniemy miłości, a dzielimy się nienawiścią, dążymy do zgody, a dzielimy się złością. Chcemy pokoju, a tworzymy wojny. Nie tylko na wielkich arenach międzynarodowych lecz wszędzie: w kolejkach, poczekalniach, autobusach i wreszcie u samych siebie. Przecież w stanie poddenerwowania nie podejmujemy właściwych decyzji, nie słuchamy, dlatego łatwiej przegrywamy, tłumacząc się: „byłem wtedy poddenerwowany...” A do czego zmierzamy dzisiaj? Dziś wszyscy chcą odebrać człowiekowi chwilę spokoju, chwilę do namysłu, zastanowienia się. Kiedy stoimy przed ważnym wyborem, zazwyczaj mówimy: „Muszę to przemyśleć” czyli potrzebuję chwilę ciszy. Jeżeli ktoś ma ukryty cel twierdzi wtedy, że nie ma czasu do zastanowienia, wprowadza zamęt, byśmy tylko przystali na jego propozycję. Co w takiej sytuacji można dobrego tworzyć? - nic, chyba że chorobę. Święta to czas wyhamowania, czas by wyłączyć telewizję z „sensacyjnymi” wiadomościami. To nie czas prywatnych wojen lecz pokoju serca. Jedynie wiara niesie nadzieję i pokój, a wtedy rodzi się miłość i zdrowie. Takie jest właśnie Boże Narodzenie.
„Wiara jest ryzykiem poddania się prowadzeniu, brak ryzyka daje pewność błądzenia”.
Okres przedświąteczny jest „chwilą” oczekiwania na Boże narodzenie. W czasach kiedy zdejmuje się Krzyże ze ścian, gdzie szeroko pojęta wolność wywraca do góry nogami prawa Dekalogu - w marketach, na ulicach, a niedługo w domach - przystraja się choinki, symbol świąt BOŻEGO NARODZENIA! Ile przewrotności. Dziwimy się, że natura zmienia swoją dotychczasową postać: w lecie mamy jesień, podczas jesieni jest odczuwalna wiosna, a zimą niedługo będziemy oglądać śnieg jedynie w zamrażarkach.
Niepokoją nas zmiany klimatyczne ale to, że w sklepach już od końca listopada biegają mikołaje jest czymś naturalnym. Oczekujemy „gwiazdki z nieba”, zamiast Tego, kogo trzeba.
Myśl wyrachowana Franciszka Kucharczaka:
Kto nie czeka na Chrystusa, nie ma na co czekać.
Pewien człowiek, przechodząc kiedyś przez miasto, spotkał dziewczynkę w podartym ubranku, który prosiła o jałmużnę.
Zwrócił się wtedy do Boga: - Panie, dlaczego pozwalasz na coś takiego? Proszę Cię, zrób coś.
Wieczorem w dzienniku telewizyjnym zobaczył mordujących się ludzi, oczy konających dzieci i ich biedne wycieńczone ciała.
I znów zwrócił się do Boga: - Panie, zobacz ile biedy. Zrób coś!
Nocą, ten dobry człowiek usłyszał głos Pana, który mówił:
- Zrobiłem już coś: STWORZYŁEM CIEBIE !