Wyświetlenie artykułów z etykietą: tylko

wtorek, 16 kwiecień 2013 02:55

Jak uciszyć lęk

W poniższym artykule nie przeczytasz o leczeniu ale o wyzdrowieniu. Nie w wyniku wiedzy, a wiary. Nie ze względu na „zasługi”, tylko z miłości. Choroba to nie książka skarg i zażaleń w stosunku do całego świata. To czas, w którym człowiek na nowo odnajduje to, co przez lata tracił: czas, odpoczynek, przyjaciół, miłość… Wszystkie te rzeczy odzyskują wtedy swoje znaczenie i wartość. Dobrze jeśli tak jest. W przeciwnym razie, będzie to droga przez mękę roszczeń, użalania się nad sobą i wzajemnych pretensji.

Ale najgorszy nie jest sam fakt choroby, a lęk, który często nam towarzyszy przez większość życia.

Kiedy jest w nas dużo lęku - uciekamy przed tym co dobre, szlachetne i czyste. Istnieje w nas łatwość oskarżania innych, przekręcania faktów, przypisywania innym złych zamiarów. W lęku pojawia się nadmiar upadków i nadmierne zajmowanie się jedynie sobą. Jesteśmy skłonni do oszukiwania (często siebie samych), życia pozornego, nakładania masek; uciekamy od tego, co jest prawdą w kierunku zakłamania, prowadzenia określonej gry, która zaciemnia prawdę o nas. W lęku istnieje łatwość demoralizowania siebie oraz innych. Do lęku, w którym żyjemy trzeba dopuścić najpierw Jezusa Zmartwychwstałego. Bo tylko On może nas z niego wyprowadzić. Bez Niego będziemy wierzyli własnej iluzji, którą tworzymy przez lata.

Dlaczego piszę o Jezusie? Bo tylko On wycisza w człowieku ów lęk, a serca napełnia pokojem! Żaden lek tego nie zrobi. Zmartwychwstanie jest powrotem do życia, zwycięstwem nad chorobą i śmiercią. Ale nie można być zdrowym będąc zniewolonym lękiem, a tym samym pozbawionym pokoju serca.

W jaki sposób uwolnić się od terroru lęku w naszej codzienności? Prosić o Jego pokój i przyjąć dar pokoju. Pozwolić by sączył się on w serce w sposób niewidzialny, cichy przez codzienne słuchanie (słyszenie) i oglądanie tego, co Jezus mówił, jak reagował na człowieka, jak patrzył, dotykał, dokąd chodził. Trzeba upaść przed Nim na kolana, jak uczyniły to niewiasty, objąć Go za nogi i oddać pokłon. Objąć za nogi oznacza wejść w bliskość, więź, nawiązać kontakt z Jezusem - Nauczycielem, zamiast „nakręcać” się własnymi myślami i realizować jedynie siebie.

Zatem sursum corda! I nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą - (przeczytaj całość – księga Izajasza rozdz.43 werset od 1-7 a w miejsce imienia "Jakub" wstaw swoje imię.)

Na początek wystarczy.

C.D.N.

Dział: Uncategorised
wtorek, 16 kwiecień 2013 02:54

Serce w Domu

dom-w-sercu

W dzisiejszym „zabieganym” świecie zatraciło się pojęcie służby. Jego znaczenie wyparła chora ekonomia, która w konsekwencji tworzy brak zrozumienia, współczucia, czasu i miłości. Ale miłości prawdziwej, bezinteresownej.

Miłość w znaczeniu ewangelicznym zmniejsza cierpienie, ułatwia proces leczenia, mobilizuje siły organizmu do walki z chorobą. Ojciec Pio często powtarzał słowa: “ Jeżeli do łóżka chorego nie przyniesiecie miłości, to na nic nie zdadzą się lekarstwa”. Według myśli tego zakonnika z San Giovanni Rotondo idea niesienia ulgi w cierpieniu polega na trosce o całego człowieka, a więc uwzględnia całokształt jego bytu - nie tylko w znaczeniu fizycznym, lecz co bardzo ważne, również w wymiarze psychicznym i duchowym. Miłość ma na celu dobro i w ten sposób zmniejsza cierpienie.

Bez miłości choroba staje się wyrokiem, a lekarz, psycholog, ksiądz, bliźni - sędzią.

Idea niesienia ulgi w cierpieniu jest ciągle aktualna i dotyczy nas wszystkich, a szczególnie tych, którzy w sposób szczególny związani są ze słowem: „SŁUŻBA”. Współczesny człowiek bardzo potrzebuje miłości i Chrystusa. Bo tylko taka Miłość, daje sercu odpoczynek i wnosi pokój. Dzięki niej Dom Ulgi w Cierpieniu, którym może stawać się każdy z nas, a nie tylko szpital czy inne miejsce pomocy drugiemu człowiekowi, nie mieści się w schematach komercji, usług i roszczeń. Wymyka się z ram, do których często już przywykliśmy, które zdają się narzucać i opanowywać codzienne życie i współczesny świat. Dom, jakiego pragnął Ojciec Pio, wprowadza nową rzeczywistość, staje się według życzeń Założyciela miejscem, które w osobistym kontakcie z cierpieniem skłania do refleksji, do określenia na nowo swojego stosunku do Boga i bliźniego, inspiruje wewnętrzną przemianę, wydobywa z serca człowieka miłość i zachęca do dzielenia się wzajemnie tym, co w nas najlepsze.

Oby każde serce mogło stawać się takim Domem, aby w Domu było Serce.

Dział: 2013
sobota, 16 luty 2013 16:11

Szczepić czy nie szczepić

Odpowiedź państwa polskiego brzmi szczepić. Powiem więcej, władze państwowe zdecydowały, że nie mam prawa decydować o zdrowiu mojego dziecka, a to jak wpływać będzie na nie szczepienie ma głęboko w zadzie. No bo jak coś się stanie to co? Zasiłek w jakiejś śmiesznej kwocie, raczki umyte, niech rodzice i dziecko się męczą. Oczywiście, dziecko zostanie zbadane przed szczepieniem. Jasne, przez lekarza, który często o szczepieniu wie mniej niż ja, nie ma zamiaru przeprowadzić wywiadu, a moje wątpliwości rozwieje stwierdzeniem „jak Pani nie zaszczepi to zgłoszę do sanepidu i będzie kara”. Na moje szczęście osobiście spotkałam się tylko z popartym obrażonym tonem „tyle lat pracuje, a nie spotkałam się z jakimiś większymi problemami po tym szczepieniu”. Szlag mnie nieco trafił i spokojnym tonem oświadczyłam, że to zabawne, bo ja bez doświadczenia zawodowego znam osobiście 3 przypadki i dwa ze słyszenia wśród znajomych. Lekarka podsunęła mi tylko oświadczenie do podpisu i nie drążyła tematu. Nawet więcej, bo gdy przy następnej wizycie pielęgniarka naskoczyła na mnie to ja uciszyła.

Nie jestem przeciwnikiem szczepienia, moje dzieci są zaszczepione częścią obowiązkowych szczepionek. Jestem za to oburzona brakiem możliwości wyboru, zniesmaczona wybiórczymi informacjami podawanymi do wiadomości i mega propagandą proszczepienną. Dlaczego nie mogę zaszczepić swojego dziecka na świnkę i odrę osobnymi szczepionkami, tylko muszę fundować mu je w jednej szczepionce? Na zdrowy rozum nie jest to zbyt mądre połączenie, jakie są szanse, że dziecko naraz zetknie się z oboma wirusami w swoim otoczeniu? A ja mam mu je zafundować naraz. I to roczniakowi. I po diabła ta różyczka do tego? Ok, ja wiem jaki wpływ ma zachorowanie na nią dla kobiety w ciąży. No to po diabła szczepić roczniaka? Przewidujemy, że zacznie współżycie jako 11-latek?

A te wrzaski że krztusiec wrócił, bo rodzice nie szczepią dzieci na niego. No tak, pan który zachorował powinien wziąć łopatę, wykopać szanowną mamusię i nawrzeszczeć na jej szczątki, bo pewnie go nie zaszczepiła. Większość osób, u których zdiagnozowano chorobę była na nią szczepiona. Tyczy się to też dzieci. Ale co tam, podajmy, że to wina przeciwników szczepień, niech społeczeństwo ich ukamienuje lub na siłę zawlecze do przychodni.

Jak już wspominałam, nie jestem przeciwnikiem szczepienia, nie jestem też fanatycznym zwolennikiem, wszystko dla ludzi, tylko na Boga, dostosowane do nich indywidualnie! Skoro w rodzinie, wśród najbliższych krewnych, występuje autyzm, oraz zaburzenia z jego spektrum, to może zastanówmy się czy powinniśmy ryzykować. Jeśli dziecko jest nadwrażliwcem, to może warto opóźnić szczepienia i poobserwować jak się rozwija, niż potem rozłożyć ręce i wymamrotać, że tak się zdarza. Może warto traktować szczepienia jako ingerencję w delikatny organizm, a nie numerek do wpisania w rubryczkę w karcie dziecka. Może potraktować rodzica jako partnera, a nie debila przewrażliwionego cechującego się całkowitą nieumiejętnością prawidłowego myślenia.

Osobiście czekam na zapytanie kiedy zjawię się na zaległym szczepieniu i szykuję się do walki, bo póki sił starczy nie dam wstrzyknąć potrójnej szczepionki moim dzieciom. Ani temu nadwrażliwemu na bodźce, ani temu uczulonemu na wiele rzeczy. Nie zafunduję tej atrakcji moim synom, genetycznie obciążonym chorobami autoimmunologicznymi. Dla mnie to nie sprawa chorób, o których słyszałam w znanych mi przypadkach, dla mnie to zagrożenie pojawieniem się choroby którą znam, bólu z którym żyje. I stwierdzenie, że ja nie słyszałem o takim przypadku mało mnie obchodzi, proszę sobie poszukać informacji, wyciągnąć wnioski, pomyśleć co by się zrobiło, gdyby to było pana/pani dziecko, a potem straszyć karami. Tylko jaką karę nałożyć potem na urzędników, gdy coś się stanie dziecku?

Rn, (zaczęrpnięte z onet.pl 2013.02.10)

Dział: Uncategorised
piątek, 14 grudzień 2012 15:55

Spokojnie, koniec świata przyjdzie

Koniec świata może się zdarzyć 21 grudnia. Dokładnie w czasie, który wyznacza kalendarz Majów. Jednakże prawdopodobieństwo, że to nastąpi, jest równe stwierdzeniu, że ów koniec może przyjść każdego dnia. Ni mniej, ni więcej.

Chrześcijańska wiara nie ma w sobie nic z pachnącego tanią sensacją newsa, który został zrobiony po to, by zapewnić kilka minut oglądalności, a potem zniknąć w przepastnych archiwach nikomu niepotrzebnych informacji. I to właśnie wiara powinna być właściwą miarą naszego patrzenia na wszystkie „przepowiednie” wymyślone w przeszłości lub ogłoszone w przyszłości. Skoro jednak w samym roku 2012 mamy już co najmniej dwie zapowiedzi, warto parę rzeczy przy tej okazji zaznaczyć.

Temat chwytliwy

Nie da się ukryć, że temat jest chwytliwy. Dość wspomnieć, że w najbardziej popularnej wyszukiwarce internetowej hasło „koniec świata” daje blisko 10 milionów znalezionych w sieci wyników (dokładnie 9 880 000)! Konia z rzędem temu, kto zdecyduje się sprawdzić choćby co dziesiąte „proroctwo” czy przepowiednię, nie mówiąc już o dokładnym zaznajomieniu się z wyszukanymi propozycjami. Wobec tego zostają tylko daty, te „rewelacje z przymrużeniem oka”, które zaserwują nam największe stacje telewizyjne. Swoją drogą, bardzo to ciekawe, jak jednym newsem o wzgórzu we Francji, na którym zgromadzi się garstka 200 ocalałych z zapowiadanej przez Majów katastrofy, media potrafią zaciekawić miliony widzów na całym globie.

Kolejny koniec?

Warto tutaj przywołać innego ogólnoświatowego newsa. Pamiętamy wszyscy, jak wałkowano przepowiednię amerykańskiego pastora Herolda Kampinga, który stanowczo zapowiadał, że świat skończy się 21 maja 2012. Było to zresztą kolejne „proroctwo” amerykańskiego wizjonera, w pierwotnej wersji koniec miał nastąpić 6 września 1994. Obracając to wszystko w żart - skrupulatnym proponuję zabawę w wypełnianie tabelki z przepowiedniami. Bo, znając życie, podobnych sensacji przeżyjecie jeszcze kilka, zanim przyjdzie wam naprawdę odejść z tego świata.

Zamiast sensacji rozum i wiara

Przyglądając się tematowi natknąłem się na broszurę fundacji FAMSI (Foundation fot The Advencement of Mesoamerican Studies, INC), zajmującej się badaniem kultury starożytnych Ameryk. Autor publikacji zamieszczonej na stronie tejże fundacji pisze w tytule: „To nie jest koniec świata. Co starożytni Majowie mówią nam o roku 2012”. W kilkuczęściowym opracowaniu Mark Van Stone podaje dość szczegółowe informacje dotyczące kalendarza i koncepcji czasu, stworzonych przez Majów. Przyznam się, że bardziej wierzę takiemu rzeczowemu opracowaniu niż szybko zmontowanemu newsowi o małej francuskiej wiosce, która obawia się zalewu naiwnych i łatwowiernych tropicieli końców świata. Ale agencje informacyjne nie zajęły się poważnym badaniem, bo ono się nie sprzeda. Podobnie jak prawdziwa, chrześcijańska wiara w powtórne przyjście Jezusa na końcu czasów. Jej miarą nie jest oglądalność telewizyjnej zajawki, ale kształt naszego codziennego życia.

Koniec przyjdzie naprawdę

Wydaje się, że właśnie chrześcijańska wizja końca czasów jest najbardziej rozumna. Stroni bowiem od taniej sensacji, odcina się od konkretnej lokalizacji w czasie i przestrzeni owego końca wszystkiego. I w tym właśnie tkwi jej siła. Przypomnijmy zatem to, co w niej najważniejsze.

Po pierwsze - koniec niewątpliwie nastąpi. Chrystus w Ewangeliach zapowiada to bardzo wyraźnie. Cała Apokalipsa św. Jana, w obrazach poruszających wyobraźnię, przekazuje nam tę prawdę. Trzeba jednak podkreślić, że na nic zdadzą się wszelkie próby wyliczania daty końca czasów. „Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec” - mówił Chrystus. Nie łudźmy się więc, że ktoś może mieć wiedzę większą od Syna Bożego.

Po wtóre, dla nas, chrześcijan, ów koniec wiąże się z przyjściem Jezusa i będzie wielką proklamacją Jego panowania nad światem, wielkim zwycięstwem miłości, dobra i prawdy. Dlatego w liturgii śpiewamy „Oczekujemy Twego przyjścia w chwale”.

Po trzecie, ponieważ zapowiadany w Objawieniu koniec może zdarzyć się każdego dnia (jak zaznaczyłem na wstępie), powinniśmy więc być na niego gotowi nie tylko 21 grudnia, ale 365 dni w roku.

Ks. Piotr Bączek (wp.pl7.XII.2012)

Dział: Uncategorised
niedziela, 08 kwiecień 2012 23:41

Czas to ludożerca

Aktualne artykuły dotyczą zdrowych relacji, które rzutują na jakość życia, a co za tym idzie przekładają się bezpośrednio na zdrowie. Wykorzystuję w nich wypowiedzi i przemyślenia ludzi, którzy wg mnie mają coś mądrego do przekazania.

CZAS TO LUDOŻERCA

Czas to ludożerca, nie próżnuje. Codziennie dostrzegam jak kruche jest życie ludzkie, jak szybko można je utracić. Refleksja nad życiem (jeżeli w ogóle taka się pojawia)powoduje, że szukamy najlepszych rozwiązań dla ocalenia siebie i rodziny. Gdy mija kolejny rok, mawiamy wtedy „Jak ten czas szybko mija – a to my mijamy…” (cyt.S.Jachowicz). Niechętnie przyznajemy się do tego, lecz gdybyśmy chcieli zauważyć tą prawdę, nasze życiowe decyzje z pewnością wyglądałyby inaczej.

Pieniądze.

Dają byt i odbierają życie. Gnamy za nimi, bo takie czasy, bo wszystko kosztuje. Kiedy już je mamy często czujemy się najbiedniejsi. Dlaczego? Pęd ku karierze, ciągły pośpiech zabierają nam czas dla dzieci, cenne chwile tylko we dwoje (bez telefonu komórkowego), rodziną…

Życie w biegu dodatkowo budzi w nas gniew. Jesteśmy rozdrażnieni, w domu wyładowujemy swoje emocje na bliskich. Jak to zmienić? Nie można przecież zrezygnować z pracy. Warto jednak trochę zwolnić. Przeczytać dziecku jedną bajkę więcej, o 10 minut przedłużyć wspólny posiłek, przysiąść na chwilę z rodziną, pobyć z drugą osobą. To momenty, krótkie chwile ale jakże cenne…

Czy faktycznie dom wymaga ciągłego pucowania i „dopieszczania” najmniejszych szczegółów? Zamiast przesiadywać ciągle w kuchni czy biegać ze szmatką, notorycznie coś pucując albo siedzieć przed telewizorem, warto wyjść z dzieckiem na spacer, z żoną, mężem iść do kina, kawiarni, zagrać w coś, najzwyczajniej w świecie się pobawić, dosłownie! Dorosły to też dziecko, tylko trochę starsze Wszędzie, w każdej możliwej rzeczy powinno się szukać tego straconego czasu, możliwości bycia ze sobą

Telewizja i Internet

To złodzieje. Kradną nam nawet 4 godziny dziennie! Jeśli nie więcej. Zastanówmy się jakie programy naprawdę chcemy oglądać. Jakie emocje w nas wyzwalają, a jakie kumulują. Wiadomości: Czym nas karmią, potencjalnym dobrem czy złością ukierunkowaną na drugiego człowieka? Stajesz się tym co jesz – mówi jedno z przysłów kulinarnych. Czy naprawdę potrzebujemy relaksu przed małym ekranem? Czy musimy czytać na www plotki o gwiazdach bądź odwiedzać portale społecznościowe, gdy nasze znudzone dziecko siedzi w swoim pokoju i przekłada zabawki albo snuje się po domu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić?

Supermarkety

Miejsca weekendowych pielgrzymek dla całych rodzin. Tylko po co te spacery po centrach handlowych? Żeby pooglądać wystawy? Żeby odreagować? No właśnie. Jeżeli ciągle uciekasz od siebie, brakuje ci relacji i ciepła w związku czy rodzinie wtedy szukasz zagłuszenia swojej bezradności i żalu w marketach, Internecie, nadmiernych obowiązkach lub w alkoholu.

Nie długość lecz sztuka życia jest ważna. To, w jaki sposób zagospodarujemy uciekający czas, zależy tylko od nas. Jest wiele chwil, które mają miejsce tylko raz w życiu. Czy telewizja, Internet, supermarkety, a nawet nasza kariera i notoryczne poprawianie wyglądu własnego lub domu/mieszkania są godne, by te momenty przeoczyć?

Ludzie zawsze myślą na odwrót: Spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości. Żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli.

Wykorzystano materiały ze strony parenting.pl , artykuł E.NIestrawskiej-Mazur i tekst Paulo Coelho

Dział: Uncategorised
niedziela, 08 kwiecień 2012 23:33

Sposoby pielęgnowania miłości

Dlaczego trzeba dbać o miłość? Wytłumaczyć to można naukowo, za pomocą zjawiska habituacji. Habituacja polega na przyzwyczajeniu się do bodźca, na działanie którego jesteśmy nieustannie wystawiani. To uzasadnia spadek zainteresowania ciałem partnera, którego mamy na co dzień. Jak zaskoczyć męża/żonę po 25. latach małżeństwa? Przecież zna nasze ciało na pamięć! Poza tym poziom wzajemnego zauroczenia osiągnął apogeum w narzeczeństwie, zatem już tylko może ulec redukcji. Sympatia stopniowo gaśnie, a jej miejsce zajmują kłótnie, rozczarowania i brak czasu. Partnerom przestaje się chcieć walczyć o siebie i niejednokrotnie decydują się na łatwe rozwiązanie – rozwód. Jak uniknąć widma rozstania i bezustannie dawać dowody, że partner jest dla nas ważny?

Zmień sposób myślenia! Wszystko zaczyna się w głowie. Jeżeli wchodzisz w relację z przeświadczeniem, że jakby coś się nie układało, to zawsze można odejść, uprawdopodabniasz wizję rozwodu. Kiedy człowiekowi naprawdę na czymś zależy, znajduje w sobie wewnętrzną siłę i motywację, by walczyć z przeciwnościami losu, iść na ustępstwa i znosić niewygody. Wzmacniaj intymność! Zaskakuj partnera w łóżku. Nie szczędźcie sobie czułych gestów i komplementów oraz zapewnień o miłości. Rozbudzajcie w sobie apetyt na seks. Starajcie się odkrywać codziennie wewnętrzne piękno partnera. Nawet małżonkowie z kilkuletnim stażem mogą się sobą ponownie zachwycić, umówić na randkę i przeżyć płomienny romans. Po co szukać radości w ramionach obcych osób?

Wybór partnera życiowego to dopiero połowa sukcesu. Od momentu zawarcia związku małżeńskiego trzeba bezustannie pracować, by miłość nie wygasła. Istnieje jednak dziwna prawidłowość, że wraz z faktem „usidlenia drugiej połowy”, znika motywacja do tego, by się podobać partnerowi. W okresie zalotów kobiety stosują diety odchudzające, wybierają najlepsze ubrania i kosmetyki, mężczyźni natomiast ćwiczą na siłowni i chwalą się sukcesami zawodowymi. Wszystko po to, by zrobić dobre wrażenie na obiekcie swoich westchnień. Małżeństwo, przypieczętowujące niejako związek, powoduje, że znaczny procent ludzi rezygnuje ze starań, by być atrakcyjnym dla partnera. Kobieta chodzi po mieszkaniu w powyciąganym swetrze, a z muskularnej sylwetki faceta pozostał jedynie „mięsień piwny”.

Jeżeli chcemy być zadowoleni z jakości swojego związku, musimy o niego dbać, dołożyć osobistych starań, by podgrzewać temperaturę wzajemnej fascynacji. Mimo 15,20,30 lat wspólnie spędzonych, można pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa. Dlaczego nie kupisz seksownej bielizny, by wodzić na pokuszenie w sypialni własnego męża? Dlaczego snujesz wizje zdrady, zamiast namówić żonę na niezapomniany seks w domu, nad jeziorem, z dala od rodziny i codziennych obowiązków? A może razem zdecydujecie się na bliskość trzymając dłoń partnera w swojej dłoni podczas spacerów? Oczywiście związek dwojga ludzi to nie tylko sfera intymna. Psychologowie zwracają uwagę, że na jakość relacji małżeńskiej wpływa subiektywne poczucie zadowolenia z różnych sfer funkcjonowania rodziny.

Pracuj nad komunikacją! Partnerzy nie umieją ze sobą rozmawiać, co prowadzi do nieporozumień. Zamiast dyskutować, krzyczą na siebie, używają aluzji, haseł, wyzwisk. Dodatkowo generalizują, stosując słowa typu: „Bo ty zawsze…”, „Bo ty nigdy…”. Kobiety natomiast wymagają, by partner domyślił się ich potrzeb, nie werbalizując swoich oczekiwań wprost. Małżonkowie nie mówią też o swoich emocjach i nie potrafią słuchać partnera. Podczas konfliktów nie pozwalają dojść do głosu drugiej stronie, monopolizując konflikt. To wszystko prowadzi do spadku zadowolenia z relacji. Pielęgnuj szacunek i tolerancję! Mimo iż tworzycie małżeństwo, nadal jesteście odrębnymi jednostkami, z własnymi zainteresowaniami, marzeniami, planami i wartościami. Nie narzucaj swojego zdania partnerowi. Mówcie otwarcie o swoich uczuciach i dawajcie sobie prawo do odmiennych poglądów, które spróbujecie razem pogodzić w konstruktywnej dyskusji i walce na argumenty, a nie na pięści.

Znajdźcie wspólne hobby! Wspólne przedsięwzięcia i realizacja wspólnych marzeń mocno do siebie zbliża. Wysiłki na rzecz budowy domu albo po prostu kurs tańca to dobre sposoby, by ciągle żyć w przekonaniu, że z tym człowiekiem nie da się nudzić.

Zapewniajmy o swojej pomocy! Kiedy dopadnie nas grypa albo złamiemy nogę, warto mieć u boku bliską osobę, która wesprze i przejmie część obowiązków. Trudne chwile to sprawdzian dla jakości niejednego związku, ale też okazja do wyrażenia swojego uczucia.

Prezenty bez okazji! Drobny upominek, kwiaty albo chociażby czuły SMS stanowią alternatywę dla monotonii w związku. Któż z nas nie lubi czuć, że jest kochany i dostawać prezentów? Chyba nie ma takiej osoby. Jak stworzyć szczęśliwy związek? Nie ma złotej recepty. Ile małżeństw, tyle strategii działania. Nie wystarczy jedynie chcieć być szczęśliwym, ale trzeba na to szczęście systematycznie pracować. Uśmiech zamiast gderliwej miny, czuły gest zamiast manifestacji niezadowolenia, szczera rozmowa zamiast awantury, wspólny spacer po parku, wycieczka rowerowa, śniadanie do łóżka to tylko niektóre z pomysłów, jak dbać o związek. Przede wszystkim poświęcajcie sobie czas!

Wykorzystano artykuł psycholog K.Krocz na portalu parenting.pl

Dział: Uncategorised
wtorek, 28 luty 2012 19:09

Ścieżka zdrowia

Droga do zdrowia nierzadko bywa długą. I nie ze względu na chorobę, co przyczynę jej powstawania. Dzisiaj chcemy iść na skróty, szybko i efektownie co nie zawsze znaczy efektywnie. Nie twierdzę, że jest cokolwiek złego w szukaniu szybkich rozwiązań, ani że nie są one potrzebne. Tym jednak, którzy szukają szybkiej i w miarę prostej drogi proponuję „lot kury” – z płotu w dół. Jezus nie próbował uciec przed cierpieniem ale są tacy, którzy tego pragną. Jest ich wielu.

By oszukać siebie, chodzą do wróżek. Przeżywają wewnętrzny lęk, więc kupują kamienie lub „pierścienie szczęścia”, bo wierzą w moc talizmanu. Wierzą, że to uchroni ich przed nieszczęściem. Ale gorsi są wszyscy ci, którzy wykorzystują ludzki lęk i wmawiają, że uwolnią od cierpienia. Tak naprawdę oddalają was nie od bólu, ale od poznania tajemnicy życia. Bo w cierpieniu jest tajemnica życia, która ukazuje nam nieodkrytą prawdę o sobie. Dzisiaj prawie wszyscy sprzedają łatwe rozwiązania, zapychając chorego człowieka pustką. Uzdrowienie nie polega na wykupieniu serii lekarstw, witamin czy piciu ziół. Uzdrowienie jest procesem nawracania, przemiany.

Kierowca, który jedzie w niewłaściwym kierunku pyta o drogę, patrzy do mapy i zawraca. Tylko w ten sposób może dojechać do celu. Człowiek mądry, który błądzi, zagląda w siebie i się nawraca. Dobrze gdy pyta jak to uczynić, zmienia się i staje się lepszym. Tylko wtedy minie lęk, niepokój, rozdrażnienie i bezradność. Pamiętajmy, że leki, zioła, witaminy czy dieta są jedynie środkami pomocniczymi w drodze do zdrowia, ale ono jeszcze nie gwarantuje uzdrowienia.

Dział: Uncategorised
sobota, 10 grudzień 2011 21:28

Boże narodzenie

Boże Narodzenie, zamiast „nowego tworu...”.

Tam gdzie potrzeba spokoju jest zamęt, gdzie powinna być cisza jest zgiełk. Czy naprawdę lubimy mieć taki życiowy rozgardiasz?

W domu, biurze i zagrodzie lubimy porządek, przynajmniej jako taki. A już na pewno lubimy - ba, uwielbiamy wymagać porządku od innych. Sami potrafimy jedynie o nim mówić. Mówimy jedno, a robimy zupełnie coś odwrotnego. Pragniemy miłości, a dzielimy się nienawiścią, dążymy do zgody, a dzielimy się złością. Chcemy pokoju, a tworzymy wojny. Nie tylko na wielkich arenach międzynarodowych lecz wszędzie: w kolejkach, poczekalniach, autobusach i wreszcie u samych siebie. Przecież w stanie poddenerwowania nie podejmujemy właściwych decyzji, nie słuchamy, dlatego łatwiej przegrywamy, tłumacząc się: „byłem wtedy poddenerwowany...” A do czego zmierzamy dzisiaj? Dziś wszyscy chcą odebrać człowiekowi chwilę spokoju, chwilę do namysłu, zastanowienia się. Kiedy stoimy przed ważnym wyborem, zazwyczaj mówimy: „Muszę to przemyśleć” czyli potrzebuję chwilę ciszy. Jeżeli ktoś ma ukryty cel twierdzi wtedy, że nie ma czasu do zastanowienia, wprowadza zamęt, byśmy tylko przystali na jego propozycję. Co w takiej sytuacji można dobrego tworzyć? - nic, chyba że chorobę. Święta to czas wyhamowania, czas by wyłączyć telewizję z „sensacyjnymi” wiadomościami. To nie czas prywatnych wojen lecz pokoju serca. Jedynie wiara niesie nadzieję i pokój, a wtedy rodzi się miłość i zdrowie. Takie jest właśnie Boże Narodzenie.

„Wiara jest ryzykiem poddania się prowadzeniu, brak ryzyka daje pewność błądzenia”.

(F.Kucharczak)
Dział: 2011
poniedziałek, 18 lipiec 2011 22:25

Sekret Sokratesa

Wszyscy lubimy mieć rację. Spory o rację poróżniły już wielu oddanych przyjaciół, zepsuły wiele dobrze zapowiadających się spotkań towarzyskich. Nikt bowiem w sporze nie wygrywa. Zwycięzca w „walce” na argumenty czy krzyk i tak najczęściej nie osiąga celu, kiedy zraża do siebie ludzi. Człowiek pognębiony w sporze, którego w dodatku nie wysłuchano z uwagą, potraktowano jako mniej ważnego, jakąś „bożą podszewkę", nie będzie przyjazny takiemu rozmówcy. Bo - jak twierdzi filozof John Dewey - pragnienie bycia ważnym to ukryty motor natury ludzkiej; dzięki niemu tworzy się cywilizacja. Ale jaka?

Podobno szpitale psychiatryczne zaludniają ci, którzy nie czuli się ważni w realnym świecie. Teraz w świecie urojonym pacjent może być Napoleonem albo Sokratesem. Sekret tego wielkiego filozofa polegał na takim prowadzeniu dysputy, aby wykazać wspólne cele, a raczej pozwalał na to by rozmówca sam je zauważał. Także teraz, w dwadzieścia cztery wieki później warto koncentrować się na tym, co łączy, a nie dzieli, starać się wczuć w sposób widzenia drugiego człowieka, wysłuchać go uważnie, nie myśląc tylko, jak samemu dojść do głosu czy tzw. „racji”. Tylko dlaczego cytowany tu Sokrates nie potrafił zjednać Ksantypy, swojej żony? Różnie o tym mówią źródła. Fakt, że kobieta szczęśliwa nie stanie się jędzą… A i filozofem najtrudniej być we własnym domu.

Dział: Uncategorised
Strona 1 z 3

Aktualności

Porady Zielarskie Online

Skorzystaj z wygodnych konsultacji online, które pozwolą Ci uzyskać porady bez wychodzenia z domu.

Zarezerwuj poradę zielarską online - kliknij tutaj.  

Więcej…

Jak wzbudzić żal doskonały

Więcej…

STREFA IGNATIANUM

Wprowadzenie do modlitwy medytacyjnej.

Więcej…