Wyświetlenie artykułów z etykietą: tego

wtorek, 16 kwiecień 2013 02:55

Jak uciszyć lęk

W poniższym artykule nie przeczytasz o leczeniu ale o wyzdrowieniu. Nie w wyniku wiedzy, a wiary. Nie ze względu na „zasługi”, tylko z miłości. Choroba to nie książka skarg i zażaleń w stosunku do całego świata. To czas, w którym człowiek na nowo odnajduje to, co przez lata tracił: czas, odpoczynek, przyjaciół, miłość… Wszystkie te rzeczy odzyskują wtedy swoje znaczenie i wartość. Dobrze jeśli tak jest. W przeciwnym razie, będzie to droga przez mękę roszczeń, użalania się nad sobą i wzajemnych pretensji.

Ale najgorszy nie jest sam fakt choroby, a lęk, który często nam towarzyszy przez większość życia.

Kiedy jest w nas dużo lęku - uciekamy przed tym co dobre, szlachetne i czyste. Istnieje w nas łatwość oskarżania innych, przekręcania faktów, przypisywania innym złych zamiarów. W lęku pojawia się nadmiar upadków i nadmierne zajmowanie się jedynie sobą. Jesteśmy skłonni do oszukiwania (często siebie samych), życia pozornego, nakładania masek; uciekamy od tego, co jest prawdą w kierunku zakłamania, prowadzenia określonej gry, która zaciemnia prawdę o nas. W lęku istnieje łatwość demoralizowania siebie oraz innych. Do lęku, w którym żyjemy trzeba dopuścić najpierw Jezusa Zmartwychwstałego. Bo tylko On może nas z niego wyprowadzić. Bez Niego będziemy wierzyli własnej iluzji, którą tworzymy przez lata.

Dlaczego piszę o Jezusie? Bo tylko On wycisza w człowieku ów lęk, a serca napełnia pokojem! Żaden lek tego nie zrobi. Zmartwychwstanie jest powrotem do życia, zwycięstwem nad chorobą i śmiercią. Ale nie można być zdrowym będąc zniewolonym lękiem, a tym samym pozbawionym pokoju serca.

W jaki sposób uwolnić się od terroru lęku w naszej codzienności? Prosić o Jego pokój i przyjąć dar pokoju. Pozwolić by sączył się on w serce w sposób niewidzialny, cichy przez codzienne słuchanie (słyszenie) i oglądanie tego, co Jezus mówił, jak reagował na człowieka, jak patrzył, dotykał, dokąd chodził. Trzeba upaść przed Nim na kolana, jak uczyniły to niewiasty, objąć Go za nogi i oddać pokłon. Objąć za nogi oznacza wejść w bliskość, więź, nawiązać kontakt z Jezusem - Nauczycielem, zamiast „nakręcać” się własnymi myślami i realizować jedynie siebie.

Zatem sursum corda! I nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą - (przeczytaj całość – księga Izajasza rozdz.43 werset od 1-7 a w miejsce imienia "Jakub" wstaw swoje imię.)

Na początek wystarczy.

C.D.N.

Dział: Uncategorised
sobota, 16 marzec 2013 12:41

Słuchasz i słyszysz?

Alfred Tomatis zauważył, że słyszenie nie jest jednoznaczne ze słuchaniem. Słyszenie jest procesem biernym natomiast słuchanie – aktywnym.

Prawdopodobnie dlatego zazwyczaj słuchamy ale nie słyszymy. O ile słyszenie jest funkcją, która zależy od stanu narządu słuchu, słuchanie jest umiejętnością, która rozwija się przez całe życie człowieka. Aby połączyć jedno z drugim, jak się okazuje, trzeba się nieźle napracować. Żadna praca, gdy się w nią angażujemy, nie należy do łatwych. Praca nad sobą w szczególności.

Główną przeszkodą do sprawnego porozumiewania się jest brak umiejętności słuchania. Co można zrobić, by nauczyć się lepiej słuchać?

Pisząc "słuchanie" nie mam na myśli pasywnej czynności, jaką jest na przykład oglądanie telewizji czy słuchanie radia. Chodzi mi o rozmowę, w której zależy nam na zrozumieniu naszego rozmówcy. Mniej ważne w takiej rozmowie jest wyrażenie swoich poglądów, a ważniejsze budowanie wspólnego porozumienia na fundamencie słuchania. Jeżeli celem rozmowy jest nakłonienie rozmówcy do przyjęcia naszego poglądu lub zmiany jego postępowania, to często żadne słowa nie są w stanie pomóc - mówieniem nie zmienimy ludzi. W takiej sytuacji otwarcie się na drugą osobę, przyjęcie jej poglądów, wysłuchanie jej do końca daje niezbędny grunt do uruchomienia przekazu w drugą stronę.

Co wobec tego zrobić?

Krok pierwszy i najważniejszy:

Na początek chcieć. Przygotować się wewnętrznie na modernizację mojego punktu widzenia. Wziąć pod uwagę ubogacenie mojego stanowiska w danej sprawie o spostrzeżenia, a nawet uwagi drugiej osoby. Dopiero wtedy rozpoczyna się dialog. W przeciwnym razie jest to jedynie bitwa na głosy.

Oglądając przebieg debat telewizyjnych można zauważyć, że one prawie nigdy nie mają na celu zrozumienia drugiej osoby ani uzyskania pomiędzy nimi porozumienia. Ich cel jest zupełnie inny - odbywają się przed „widownią”, przypominając gladiatora na arenie starożytnego Rzymu i mają udowodnić, że jest się lepszym, „mądrzejszym” cokolwiek niż rozmówca. Często wzorzec taki jest przenoszony na codzienne rozmowy, bez refleksji, że zwykle w codziennym życiu ten akurat cel jest wręcz niepożądany, gdyż powoduje narastanie niechęci pomiędzy rozmówcami.

Aby uniknąć tego błędu, warto się powstrzymać przed ciągłym kwestionowaniem opinii drugiej strony, nawet jeśli nie ma racji. Zwykle nie jest ważne, kto z nas ma rację.

Ważne, czy udowodnienie tych racji przybliży nas do celu rozmowy.

 

Słuchanie jest psychologicznie trudne. Wymaga otwarcia na drugiego człowieka, przyjęcie jego poglądów, emocji, uczuć. Wymaga chwilowego odłożenia swoich racji na bok.

Powstrzymania się od krytykowania, wygłaszania swojego zdania, nawet korygowania wypowiedzi ewidentnie fałszywych czy krzywdzących (według nas). Do tego wszystkiego potrzebny jest szacunek dla rozmówcy oraz głębokie poczucie własnej wartości.

Wielu z nas nie ma okazji nauczyć się tego w domu. W szkole od uczniów wymagana jest zdolność wyrażania ustnego lub pisemnego swojej wiedzy, rzadziej przemyśleń, nie ma natomiast okazji do ćwiczenia słuchania innych osób (poza słuchaniem nauczyciela, co jednak nie jest w ogóle rozmową). O wzorcach płynących z telewizji już wspominałem. Szansą na poprawę umiejętności słuchania jest ćwiczenie na co dzień. W pracy, w domu, z przyjaciółmi, dziećmi, współpracownikami, klientami, później ze współmałżonkiem.

Warto podjąć świadomy wysiłek do usprawnienia tej umiejętności. Ułatwi nam i naszym bliskim życie, a ponadto może się ona stać naszym dużym atutem w społeczeństwie, w którym większość ludzi słuchać nie umie.

Krok drugi uzależniony jest od pierwszego ale do obu potrzebna jest cierpliwość i czas, by się nauczyć chodzić…

Dział: 2013
środa, 20 luty 2013 12:50

QUO VADIS? Dokąd zmierzasz?

Ostatnimi czasy ponownie w internecie pojawiają się złowieszcze wizje zapowiadajace zbliżający się koniec świata. Jedną z nich miałaby być "przepowiednia" św.Ojca Pio. Na naszej stronie całkiem niedawno mówiliśmy o tym, iż Ojciec Pio jeszcze za życia był wielkim przeciwnikiem jakichkolwiek wizji przepowiadających przyszłość. Potwierdził to (żyjący do dzisiaj) jego syn duchowy o.Domenico Labellarte, jak również zakonnicy z Sanktuarium św.Ojca Pio k.Częstochowy. Autorzy internetowych tekstów powołują się na listy o.Pio wyrywając co niektóre cytaty z całości jego przekazu, tak by służyły własnemu celowi autora. Znając św.Ojca Pio prawdopodobnie dostali by najzwyczajniej za to po pysku. Ale tymczasem zasiewają lęk i niepokój w sercach ludzi, dla których ten czcigodny, biedny zakonnik jest przewodnikiem na drogach życia.

Szkoda, że nie pisze się tego na czym mu zależało: o nawróceniu, miłości bliźniego, grzechach nieczystośći , o wartościach rodzinnych wypływających z połączenia kobiety i mężczyzny w sakramencie małżeństwa. O miłości do Kościoła, szacunku dla kapłanów, o sakramencie pokuty i pojednania o tym, że człowiek nie powinien dłużej zwlekać ze spowiedziom jak osiem dni. Dlaczego nie chcecie pisać tego o czym on naprawdę mówł i co przeżywał. Ojciec Pio pisał i to wiele, zwłaszcza listów, które są prawdziwym arcydziełem duchowości. Listy to prawie cztery tysiące stron, zebranych w czterech tomach, przeważnie z okresu młodości, kiedy to podupadły na zdrowiu w pisaniu znajdował możliwość utrzymywania kontaktów ze swoimi duchowymi dziećmi i kierownikiem duchowym. Listy bardzo pomagały i nadal pomagają wielu ludziom pogubionym na drodze życia. W swoich listach podnosił słabych na duchu, umacniał, pocieszał, napominał ale nie straszył datami i wizją nadchodzącego kataklizmu. W jednym z listów pisał:” Strach jest większym złem niż samo zło. (CE, s. 33).

Zatem na czym zależy autorom owych "śmietnikowych przepowiedni"? Z pewnością nie na tym samym co Ojcu Pio.

Dział: Uncategorised
czwartek, 24 styczeń 2013 23:19

Powrót do zdrowia jak nawrócenie

Zdrowie nie zawsze oznacza to, czego dotyczy. Być zdrowym w dzisiejszym rozumieniu przeciętnego obywatela oznacza brak choroby.  To prawda ale nie całkowita. Człowiek reagując na ból zarówno fizyczny jak i psychiczny, potwierdza zależność pomiędzy ciałem a duchem (w języku psychologii: soma i psyche). Ale obecnie nie będziemy skupiali się wyłącznie na objaśnianiu pojęć językowych. Zatem o naszej egzystencji współdecyduje ciało i duch.

Jeżeli mamy przysłowiowego „doła”, trudno wtedy mówić o dobrym samopoczuciu. Tak samo jest w momencie np. bólu zęba. Te dwie rzeczy stanowią o dobrym zdrowiu. „W zdrowym ciele zdrowy duch”, jak mówi przysłowie, choć naprawdę jest odwrotnie. To ze złych emocji organizm potrafi wydzielać więcej żółci (zgaga), spowodować przyspieszone bicie serca ( arytmia), czy bóle głowy. Oczywiście, istnieją również przyczyny typowo somatyczne ale gdyby przyjrzeć się początkom ich powstawania, w dużej mierze leżą one po stronie emocji, czyli słabego („chorego”) ducha.

Kiedy przychodzi czas leczenia, pragniemy raczej wtedy zajmować się ciałem, jego somatycznymi dolegliwościami aniżeli stanem ducha. Cóż za sprzeczności. Pragniemy by leczono nas przyczynowo, a kiedy do tego dochodzi, żądamy wyłącznie leczenia objawowego. Przykład: Przychodzi chory do lekarza… Co pani/panu dokucza?

  • Mam zawroty głowy i boli mnie w klatce piersiowej.

Eliminując poprzez badania medyczne wszelkie choroby somatyczne dochodzimy bezpośrednio do człowieka, do jego wnętrza-emocji. Tak więc lekarz pyta:

  • Co słychać w rodzinie? Jak relacje z mężem/żoną? Dziećmi itp.
  • wszystko dobrze, ale ja nie z tym przychodzę do lekarza…

No właśnie. Pragniemy leczyć własne oczekiwania zamiast źródła nękających dolegliwości. Ta droga zaprowadzi nas jedynie wokół własnej osoby i skończymy w punkcie wyjścia. To bardzo częste wydarzenie podczas większości terapii. Przychodząc do lekarza np. z bólem kolan, czy podwyższonym cholesterolem uważamy, że powinien zajmować się on  jedynie tym, z czym do niego przychodzimy, ponieważ wg nas to jest najważniejsze. Pozwalamy na leczenie przyczynowe tylko pod warunkiem, że nie będzie ono dotyczyło naszego życia, postępowania czy sumienia.

Tak, właśnie sumienia. I nie mam tu na myśli jego oceny lecz właściwe rozeznanie(przez osoby do tego powołane) i ewentualną pomoc w przemianie. „Przecież to jest indywidualna sprawa każdego człowieka”-mówimy. Teoretycznie tak. Do czasu, w którym nie potrzebujemy leczenia przyczynowego i pragniemy likwidować jedynie objawy, stając się tym samym dożywotnim źródłem dochodowym na drodze do zdrowia.

Dział: Uncategorised
piątek, 14 grudzień 2012 16:13

Paruzja

…Nie będzie końca.

"I ponownie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, a królestwo Jego nie będzie końca."

Zapewne każdy z nas zna dogmatyczną prawdę o paruzji czyli o ponownym przyjściu na ziemię Jezusa Chrystusa. W swoim pierwszym przyjściu Jezus przyszedł jako Dar Boży, umierając na krzyżu dla naszego zbawienia. Jego zadaniem, było również wypełnienie pisma.

Drugie przyjście Jezusa, ma być przyjściem w chwale, zarazem ma być osądzeniem ludzi z tego jak odpowiedzieli na dar Boży w Jego pierwszym przyjściu. O ponownym przyjściu Jezusa możemy wprost przeczytać z Dziejów Apostolskich (Dz 1,11).

„Po wniebowstąpieniu Jezusa aniołowie zapewniają uczniów o Jego powrocie: "Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzicie Go wstępującego do nieba." (Dz 1,11)

Tęsknota za ponownym przyjściem Jezusa staje się zasadniczym elementem życia każdego chrześcijanina. Człowiek widząc cierpienie na ziemi, pragnie w głębi serca, aby być kochanym, prawdziwie wieczną, bezwarunkową miłością, którą może znaleźć jedynie w Jezusie Chrystusie. Ponowne przyjście Pana ma być nagłe i niespodziewane

"lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec" (Mk 13,32).

Ojciec Pio niezwykły mistyk naszych czasow mawiał, aby nie wierzyc tym którzy przepowiadaja koniec swiata, gdyz nikt nie zna tego dnia ani godziny. On który, dzieki łasce Bozej, miał wiele widzen i objawien nigdy nie mowił o koncu swiata ale nieustannie mowił o Bozym miłosierdziu i o przygotowaniu swego serca na spotkanie z Panem. W jednym ze swoich listow napomina…

„Dzisiaj wiec bracia, zacznijmy czynic dobro, ponieważ do tej pory nic dobrego jeszcze nie uczyniliśmy… a jeśli uczyniliśmy to naprawde bardzo mało. Kolejne lata i dni nastepowały po sobie, a my nawet nie zapytaliśmy się siebie, jak je wykorzystaliśmy: czy nie było w minionym czasie do naprawienia, do usuniecia czy do dodania, jeśli chodzi o nasze postepowanie? Zylismy dotąd bezmyślnie, jak gdyby pewnego dnia Wieczny Sedzia nie miał nas wezwac do siebie zażądać sprawozdania z tego, co zrobiliśmy, jak wykorzystalismy nasz czas. A przeciez z każdej minuty z każdego poruszenia łaski Bozej, z każdego świętego natchnienia, z każdej okazji która nam dano do tego aby czynic dobrze, będziemy musieli się rozliczyc, nawet najlżejsze przekroczenie prawa Bozego będzie brane pod uwage,,,” Epist IV s. 875

Nigdy nie będziemy znać dokładnej daty powtórnego przyjścia Chrystusa. Powinniśmy jednak zawsze czuwać i być gotowi na ostateczne spotkanie ze Zbawicielem, które w wymiarze indywidualnym dokona się już w chwili śmierci, a w wymiarze ogólnoludzkim w dniu Paruzji.

Ta gotowość polega m.in. na ciągłym przebywanie w stanie łaski uświęcającej poprzez przyjmowanie sakramentu Pokuty i Komunii Świętej oraz wiara w zbawczą moc Chrystusa. Dlatego Pan Jezus, mówiąc o nieznanej godzinie swego powrotu, ostrzega:

„Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie... Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodziewanie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co want mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie (Mk 13,33.35-37).

Czuwać to znaczy żyć wiarą na co dzień, modlić się w przekonaniu, że do pełni szczęścia potrzebny jest nam tylko Bóg. Św. Paweł ostrzega, że dla ludzi żyjących tak, jakby Boga nie było, dzień Pański przyjdzie tak, jak złodziej w nocy.

„Kiedy bowiem będą mówić : «pokój i bezpieczeństwo» - tak niespodziewanie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie ujdą... Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej... czuwajmy i bądźmy trzeźwi... odziani w pancerz wiary i miłości oraz hełm nadziei zbawienia... Uważajcie, aby nikt nie odpłacał złem za złe, zawsze usiłujcie czynić dobrze sobie nawzajem i wobec wszystkich. Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie. W każdym położeniu dziękujcie... Ducha nie gaście... Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła…” (Tes 5,2-4.6.15-19.22).

Ojciec Jan Zbigniew Bańkowki -Kustosz Sanktuarium Św. Ojca Pio oraz Przełożony Instytutu Zakonnego Apostołowie Jezusa Ukrzyżowanego w Polsce http://www.sanktuarium.opw.pl

Dział: 2012
piątek, 03 czerwiec 2011 18:42

Wyrzuć to z siebie!

Pochyl się do przodu, opuść swobodnie ramiona. A potem potrząśnij górną częścią ciała oraz ramionami. Rozluźnij się przy tym całkowicie - nie zapomni także o mięśniach twarzy (żebyśmy się dobrze zrozumieli - skoro szukasz szybkiej pomocy na złe samopoczucie, to "rozluźnienie" oznacza akurat stan odwrotny do tego, w jakim się teraz znajdujesz).

Wszystkie napięcia wkrótce ustąpią i uśmiechniesz się. Zwłaszcza jeśli ćwiczenie wykonasz z kimś jeszcze.

Dział: Uncategorised
piątek, 03 czerwiec 2011 18:42

Zachowaj dystans!

Stres zabija dobre samopoczucie. A więc nie pozwól, żeby miał na ciebie wpływ. Kiedy po raz kolejny spadnie na ciebie za wiele obowiązków, przenieś się myślami w przyszłość i spójrz na dzień dzisiejszy z perspektywy minonego już roku.

Do tego czasu wykonasz swe zadania, a dzisiejsze problemy uznasz za śmieszne. Zawsze zachowaj wystarczający dystans wobec codziennego stresu i nie traktuj go zbyt poważnie

Dział: Uncategorised
środa, 02 czerwiec 2010 22:25

Spacer z aniołem

Pewien człowiek bardzo chciał poznać Bożą drogę, dlaczego świat wygląda jak wygląda. Kiedy położył się pod drzewem i rozmyślając nad tym prosił Boga o odpowiedź, stanął przy nim anioł i powiedział:
- Chodź ze mną a pokażę ci drogi Pana. Nie namyślając się długo poszedł za aniołem. Spotkali na swojej drodze dwóch ludzi. Pierwszy człowiek, który był niezbyt dobrym, wręczył złoty kielich drugiemu człowiekowi. Anioł zaczekał, aż zasną, zabrał kielich dobremu i zaniósł z powrotem dla niezbyt dobrego. Człowiek idący z aniołem spytał:
- Co robisz przecież to złodziejstwo. - Nie zadawaj pytań tylko chodź i patrz, a poznasz drogi Boże - odpowiedział anioł.
Poszli więc dalej do chaty pewnego biednego człowieka. Gdy ten wyszedł z domu, anioł podpalił jego dom. Zirytowany człowiek idący z aniołem oburzył się na niego i zaczął gasić płomień, jednak anioł mu nie pozwolił:
- Jak możesz podpalać dom tego biednego człowieka! Powinieneś pomagać ludziom, a nie ich dręczyć - krzyczał człowiek
- Powiedziałeś, że chcesz poznać zamysł Boga, nie wtrącaj się więc tylko chodź dalej!
- Idąc dalej dotarli do strumienia i zatrzymali się przed kładką. Gdy zbliżył się ojciec ze swoim synkiem i weszli na kładkę, anioł przewrócił kładkę tak, że ojciec z synkiem wpadli do wody. Prąd wody porwał dziecko i utopiło się. Ojciec wyszedł z wody i zasmucony wrócił do domu.
- Nie, tego już za wiele. Zniosłem jak okradłeś sprawiedliwego, podpalałeś dom biednego człowieka, ale to że zabiłeś niewinne dziecko, to już za dużo. Nie jesteś żadnym aniołem tylko demonem - krzyczał człowiek zdzierając kaptur z głowy anioła.
- Jestem aniołem wysłanym na ziemię przez Boga aby wypełnić Jego wolę na ziemi, a tobie wyjaśnić jaka jest Jego droga - odpowiedział
- Nieprawda! Bóg taki nie jest. Na pewno nie kazał Ci robić tego co robisz - krzyczał dalej człowiek.
- Dobrze, opowiem ci dlaczego zachowałem się właśnie tak w każdej sytuacji. Otóż w kielichu, który zabrałem sprawiedliwemu człowiekowi była trucizna. Gdybym zostawił ten kielich człowiek ten otrułby się. Człowiek podstępny, który chciał otruć sprawiedliwego poniesie karę za swoje czyny. Biedny człowiek, któremu podpaliłem dom, znajdzie w zgliszczach wielki skarb, który pozwoli mu żyć dostatnio do końca dni. Człowiek, którego spotkaliśmy tu nad strumieniem, był złym i okrutnym człowiekiem. Nie chce znać Boga i prowadzi życie bardzo rozwiązłe. Po stracie swego małego synka, który i tak znajdzie się w Niebie, nawróci się do Boga i zmieni swe życie. Tak obaj będą w Niebie. Gdybym tego nie uczynił, obaj zostaliby potępieni. Czy te wyjaśnienia pomogły ci zrozumieć wolę Bożą?
Człowiek słuchając z zainteresowaniem opowieści anioła zrozumiał, że Bóg widzi wszystko inaczej i bardziej doskonale niż on sam. Zrozumiał też, że na wszystko ma najlepsze rozwiązanie, choć zewnętrznie wydaje się ono bardzo bolesne.
Dział: Uncategorised
poniedziałek, 03 maj 2010 23:32

Bóle kolan

Przyczyny bólu mogą być najróżniejsze: uraz kolana, wady jego budowy czy też uszkodzenia związane z chorobą, np. z martwicą chrzęstno-kostną, uszkodzoną łękotką co może się objawiać płynem w kolanie. Jednak to nie one są przyczyną kłopotów.

Problemy z kolanami zaczynają się dużo wcześniej tylko, że wtedy nie dają jeszcze objawu w miejscu „przeznaczenia”. Zazwyczaj aby doszło do ostrego, przewlekłego bólu muszą się zejść przynajmniej dwa czynniki: Nie doleczone infekcje (przeziębienia) oraz nie zawsze właściwe relacje z otoczeniem. Te pierwsze swój początek mają w bólach głowy, zwłaszcza o podłożu zatokowym ze szczególnym wskazaniem na przeciągi. Konsekwencją tego są kolana-choć ból w takich sytuacjach zazwyczaj jest intensywny ale ustępujący. Gorzej kiedy doskwiera ból tępy czasami ostry i przewlekły. Wówczas należy przyjrzeć się życiu,dokładniej mówiąc-postępowaniu. Brak umiejętności wybaczania, stare urazy psychiczne, niewłaściwy sposób ich rozwiązywania, upartość, a wręcz „skostniała zatwardziałość” do tego stopnia, że trudno się ugiąć-zgiąć kolana (podobna historia dotyczy kręgosłupa). W takich sytuacjach zaczynamy od emocji. Przeanalizujmy z jaką sytuacją jest nam trudno się pogodzić, czego nie chcemy bądź nie potrafimy sami zmienić? Następnie rozpoczynamy próbę przemiany, podczas której może pojawiać się ból głowy ale tym razem nie w wyniku infekcji, tylko ze stresu. Jeżeli się powiedzie, ustąpi nie tylko ból kolan ale również jedna z głównych wad, która w konsekwencji mogła zatruwać nam i innym życie (zatoksyczniać organizm). Ostatnia faza to doleczenie przestarzałych infekcji ale musimy to uczynić po kolei. Jak to uczynić? Na stronie głównej po prawej stronie jest rubryka zatytułowana ”W Szkole Ojca Pio” - zostań jej uczniem. W razie trudności z radzeniem sobie z owymi „demonami przeszłości” sprawdź kto patronuje rubryce i odwiedź właściwe miejsce by uleczyć „niemożliwe”.

By zlikwidować powtarzające się bóle kolan korzystamy ze środków przeciwbólowych, które niszczą wątrobę, przyjmujemy tzw.blokady, które w konsekwencji również zbyt dużo dobrego nie wnoszą. Jeździmy po różnych „specjalistach”, by w konsekwencji skończyć na chirurgii. A może wreszcie zacząć „leczenie” od właściwej strony i mieć zdrowe nie tylko kolana?


P.S. Kiedy w gabinecie zaproponowałem jednej z osób spotkanie z kapłanem, odpowiedziała mi, że jest osobą niewierzącą. - Nie uważam aby to w czymś przeszkadzało. Nie trzeba być katolikiem by porozmawiać z katolickim księdzem czy zakonnikiem. Należy natomiast mieć dobrą wolę. Zostają jeszcze osoby „innej” wiary. Wiem, że i z nimi kapłani są gotowi rozmawiać w założeniu, że i oni wykażą się tym samym.

Dział: Uncategorised
Strona 1 z 2

Aktualności

Porady Zielarskie Online

Skorzystaj z wygodnych konsultacji online, które pozwolą Ci uzyskać porady bez wychodzenia z domu.

Zarezerwuj poradę zielarską online - kliknij tutaj.  

Więcej…

Jak wzbudzić żal doskonały

Więcej…

STREFA IGNATIANUM

Wprowadzenie do modlitwy medytacyjnej.

Więcej…