Wszyscy lubimy mieć rację. Spory o rację poróżniły już wielu oddanych przyjaciół, zepsuły wiele dobrze zapowiadających się spotkań towarzyskich. Nikt bowiem w sporze nie wygrywa. Zwycięzca w „walce” na argumenty czy krzyk i tak najczęściej nie osiąga celu, kiedy zraża do siebie ludzi. Człowiek pognębiony w sporze, którego w dodatku nie wysłuchano z uwagą, potraktowano jako mniej ważnego, jakąś „bożą podszewkę", nie będzie przyjazny takiemu rozmówcy. Bo - jak twierdzi filozof John Dewey - pragnienie bycia ważnym to ukryty motor natury ludzkiej; dzięki niemu tworzy się cywilizacja. Ale jaka?
Podobno szpitale psychiatryczne zaludniają ci, którzy nie czuli się ważni w realnym świecie. Teraz w świecie urojonym pacjent może być Napoleonem albo Sokratesem. Sekret tego wielkiego filozofa polegał na takim prowadzeniu dysputy, aby wykazać wspólne cele, a raczej pozwalał na to by rozmówca sam je zauważał. Także teraz, w dwadzieścia cztery wieki później warto koncentrować się na tym, co łączy, a nie dzieli, starać się wczuć w sposób widzenia drugiego człowieka, wysłuchać go uważnie, nie myśląc tylko, jak samemu dojść do głosu czy tzw. „racji”. Tylko dlaczego cytowany tu Sokrates nie potrafił zjednać Ksantypy, swojej żony? Różnie o tym mówią źródła. Fakt, że kobieta szczęśliwa nie stanie się jędzą… A i filozofem najtrudniej być we własnym domu.
Czy sztuczne substancje dodawane do słodyczy uzależniają?
Nie tylko uzależniają ale stanowią dla organizmu zbędny balast (nie wszystkie zostają całkowicie zmetabolizowane). Niewydalone pozostałości przemiany materii pogarszają wiele funkcji organizmu. W słodyczach znajduje się sporo konserwantów syntetycznych, np. dwutlenek tytanu (E171), dodawany do gumy do żucia, cukierków i ciastek lub konserwantów mineralnych – np. złoto (E175) używane do barwienia draży cukierniczych czy srebro (E174), stosowane do dekoracji ciastek.
Pojęcie naturoterapii pochodzi z połączenia dwóch wyrazów „Natura” i „Terapia”, czyli naturalny, zgodny z procesem biologicznym człowieka, proces terapeutyczny. Chciałbym tu zaznaczyć, że w tym przypadku proces ten oparty jest na logice z wiedzy o człowieku wg zasad medycyny chińskiej. Tradycyjna Medycyna Chińska ma już ponad 5000 lat! i uwierzcie, że jest z czego czerpać, oczywiście z rozsądkiem. Jak wcześniej napisałem jest ona oparta na logice - co wbrew pozorom - nie zawsze wszystkim odpowiada. W dzisiejszym świecie zbyt łatwo uciekamy w ezoterykę,”cudowne”energie,nieznane światy czy wróżki. Mamy nadzieję że to co wydaje się „nadprzyrodzone”musi być dobre i skuteczne. Czy tak jest zawsze? W swoim życiu zawodowym miałem okazję spotykać się z różnymi ludźmi, z większymi lub mniejszymi zdolnościami „leczniczymi”.
Po kilku latach analizy pewnych działań bioenergoterapeutycznych mogę zgodzić się z ludowym przysłowiem „nie samym chlebem człowiek żyje”. Każdej materii powinna towarzyszyć energia jak i każda energia powinna wynikać z materii. Ale czy materia musi otrzymywać energię? Nie, materia (właściwe pożywienie,zioła) dostarcza przecież energii. Przykład: Jeżeli jesteśmy wyczerpani całodniowym dniem pracy bądź niedoborem krwi, wystarczy wtedy skonsumować porcję w tym przypadku np mięsa wołowego lub wypić zioła wzmacniające narząd, odpowiedzialny za produkcję i przetwarzanie krwi, by ten stan się poprawiał. W ten sposób odpowiednia dieta czy zioła wytworzą naturalną energię potrzebną do egzystencji. A dlaczego nie lek? Przecież on też wzmocni organizm. To prawda, ale nam zależy na tym, by pobudzić organizm do działania, zamiast działać za niego. Nie chcę przez to powiedzieć, że bioenergoterapia czy leki są niepotrzebne. W świecie nie ma nic niepotrzebnego. Należy tylko z rozwagą z tego korzystać i nie zawsze ze wszystkiego...
Pamiętam jak pewien bioenergoterapeuta chwalił się swoją aurą, „mocą” i uzdrowieniami. Ale czy drzewo które choruje, może wydać dobry owoc? Ludzie, a przynajmniej niektórzy z nich, wychodząc z jego gabinetu opowiadali o cudownym uzdrowieniu np. z kamicy pęcherzyka żółciowego, ale w późniejszym czasie okazało się, że zaczęła chorować wątroba. W innym przypadku ktoś został uleczony z raka, o którym to dowiedział się w gabinecie. Jakiś czas później o mało nie zmarł na serce i zapewniam, że nie z wrażenia. Rodzi się pytanie, czy chorobę można „zepchnąć” w inne miejsce? Jeżeli już spotkamy człowieka, który ma takie zdolności i jak sama nazwa wskazuje-leczy bioenergią, czyli biologicznym oddziaływaniem wynikającym z wnętrza jego organizmu, to organizm ten powinien być przede wszystkim w 100% zdrowy.
Ciekawsza część bioenergoterapeutów to ci, którzy twierdzą, że ich energia pochodzi z kosmosu albo od Boga! A przecież twierdzi się, że kosmos zaczyna być większym śmietniskiem od Ziemi...Czyżby to była ta inteligentna energia? Sama z siebie? A jeżeli nie sama z siebie tylko od „kogoś tam...” to jakie ten ktoś z kosmosu ma intencje wobec ludzi? No chyba, że jednak pochodzi ona od Boga. Wtedy lepiej sprawdzić „paszport” tego „anioła” czy nie ma czasem „podwójnego obywatelstwa”.
Jeżeli nawet uda ci się zerwać owoc z chorego drzewa to pamiętaj, że robaczywe w środku na zdrowie ci nie wyjdzie.
Migrena to niestety popularna dolegliwość. Występuje znacznie częściej u kobiet niż u mężczyzn. Napad migreny oznacza ból głowy, któremu towarzyszą nudności i wymioty, zaburzenia wzroku, nadwrażliwość na dźwięk i zapach.
Napad trwa od kilku do kilkudziesięciu godzin. Może być wywołany przez emocje, zmiany pogodowe, czy pokarm (np. żółte sery, wino). Ból i zaburzenia wzroku obejmują zwykle jedną część głowy. Przyczyna dolegliwości jest różna u każdej z osób. Dlatego podawane gotowe mieszanki ziołowe na łamach kolorowych gazet czy w pseudo poradnikach kończą się stwierdzeniem „zioła nie pomagają”.
Każda terapia winna być indywidualnie dobrana dla każdej osoby, wtedy możemy mówić o powodzeniu dla działania ziół.
Na bóle migrenowe głowy, tak jak na większość chorób nie ma gotowej recepty czy jednorazowego leku – jest proces terapeutyczny, który dopiero pozwala usunąć przyczynę dolegliwości. Ale można stosować środki objawowe, które zdecydowanie złagodzą objaw bez skutków ubocznych tak często występujących podczas stosowania środków farmakologicznych. A więc podstawową zasadą jest sen: należy kłaść się spać przed godz 23 – dopiero wtedy organizm ma warunki do regeneracji. Pokój w którym odpoczywamy powinien być zawsze dobrze przewietrzony. Nie powinien w nim się znajdować komputer, oraz włączone telefony komórkowe. Kiedy ból jest silny i bardzo uciążliwy warto wtedy skorzystać z ciepłej kąpieli z małą lampką koniaku oczywiście do wypicia w wannie. To pozwoli na szybki i swobodny rozkurcz naczyń krwionośnych (stosować tylko w przyp.intensywnego bólu u osób dorosłych). Następną rzeczą jest masaż skroni i karku, najlepiej olejkiem narcyzowym. Spożywać zawsze rano śniadania, obiad do godz 13, a kolację do godz 17. To pozwoli zachować prawidłowy cykl przemiany materii i co za tym idzie poprawę krwioobiegu.
Są osoby, które zniechęcają się do terapii ziołowej w momencie, kiedy jakaś dolegliwość długo nie ustępuje, będąc dość uciążliwą. Otóż często objaw choroby jest bardzo odległy od jej przyczyny i dlatego tak się dzieje. Chorobę należy wyprowadzać zgodnie z procesem, regułą terapeutyczną. Jeżeli w przeszłości było dużo tzw „przechodzonych” przeziębień, należy najpierw je doleczyć, wtedy dopiero możemy mówić o ustąpieniu bólu kolan, ramion czy innej dolegliwości. W gabinecie są również takie sytuacje, gdzie jakaś osoba słyszy ode mnie, aby zmienić pewne dotychczasowe nawyki, sposób bycia lub życia. Wtedy zazwyczaj odchodzą mówiąc: „zioła mi nie pomagają”,że „to nic nie daje”, a czasami nawet że gorzej się czują. Zioła nie zmienią ludzkich zachowań ale owe zachowania mają duży wpływ na ludzkie życie i mogą je zamienić w niekończące się dolegliwości. Pewnego razu przyszedł do mnie człowiek, który cierpiał na notoryczne zaparcia. Nic mu,jak mówił, nie pomaga. Kiedy zapytałem czy lubi w domu gromadzić stare rzeczy w myśl „a może się kiedyś przyda”, odpowiedział, że lubi mieć wszystko „pod ręką” i od nikogo nie być zależnym. Zapytałem więc, jak radzi sobie z wybaczaniem? Odpowiedział, że nie gniewa się na nikogo, ale ma żal do syna, który go denerwuje od 20 lat, nie rozmawia z synową ale to ich wina. Powtarzał jeszcze kilka razy, że się na nich nie gniewa. Spójrzcie jakie sprzeczności, ile „nagromadzeń”. Są też osoby, które noszą niewypowiedziany żal np. do rodziców, ale to jeszcze inna historia i dodatkowa dolegliwość...Może jeszcze jeden przykład: Pewna mama mówi, że jej siedmioletnie dziecko cały czas kaszle, a lekarz podejrzewa astmę mimo, iż wyniki medyczne tego nie potwierdzają. Kiedy zapytałem ją o relację pomiędzy nią, a swoim mężem, powiedziała, że są normalne, jak w każdym małżeństwie. Ale w trakcie rozmowy okazało się,że relacje między nimi są-delikatnie mówiąc-”nie najlepsze”. Wieczna pretensja, wspólne obarczanie się winą... Brak miłości między rodzicami na pewno nie zapewni poczucia bezpieczeństwa swoim dzieciom, a co za tym idzie-zdrowia. Można się czasami „dusić” taką atmosferą. I kiedy mówimy w gabinecie by przyjechał mąż, że należałoby porozmawiać z obojgiem rodziców, wtedy okazuje się, że lepiej i łatwiej jest podać dziecku leki wziewne niż naprawić stosunki między sobą... Są przypadki, że przyjeżdżają oboje, ale kiedy w skrajnych przypadkach proponowana im jest najpierw psychoterapia, ich wspólna wizyta w gabinecie jest pierwszą i ostatnią - „w XXI wieku wierzysz zielarzowi?!”, „ I co, pije i pije te zioła, i nic nie pomaga!”. Ale czy naprawdę nie pomaga? Dziecku minęły stany podgorączkowe, w nocy przestało mieć duszności, minął ból brzucha ale kaszel nie ustąpił. Rodzice dostrzegali tylko to ostatnie. Kaszel nie ustąpił, więc nie ma sensu dalej pić ziół. O jaka szkoda... Nie tego, że dziecko nie będzie piło mieszanek ziołowych ale tego, że rodzice nie chcieli zrozumieć...-Bo przecież inni też się kłócą... tylko, że wasze dziecko jest bardziej wrażliwe od innych. Ale tego już nie słyszeli...A może nie chcieli słyszeć? Ile razy w życiu spotykamy się z takimi lub podobnymi historiami? Ile razy łatwiej nam wymagać od kogoś zamiast zacząć od siebie? Dawno temu ks. Twardowski w swoim wierszu napisał:
„Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą” - ale kto dziś jeszcze słucha...dziś wszyscy mówią, tak dużo mówią, że już nie mają czasu posłuchać.
I znowu pytania: kiedy i jak pić zioła, czy zioła mogą kolidować z dotychczasowym leczeniem. By terapia przebiegała w sposób właściwy, musimy ściśle stosować się do zaleceń. Gdy dodatkowo rozpisana zostaje dieta, należy się do niej dostosować w 100%-tach. Tylko takie działania mogą przynieść w miarę szybkie i skuteczne działanie. Odnośnie jednoczesnego stosowania innych leków pisałem już o tym we wcześniejszym artykule pt.”Kiedy pić zioła”-zachęcam do przeczytania.
Są osoby, które zniechęcają się do terapii ziołowej w momencie, kiedy jakaś dolegliwość długo nie ustępuje, będąc dość uciążliwą. Otóż często objaw choroby nie ma nic wspólnego z przyczyną i dlatego tak się dzieje. Chorobę należy wyprowadzać zgodnie z procesem, regułą terapeutyczną. Jeżeli w przeszłości było dużo tzw „przechodzonych” przeziębień, należy najpierw je doleczyć, wtedy dopiero możemy mówić o ustąpieniu bólu kolan, ramion czy innej dolegliwości. W gabinecie są również takie sytuacje, gdzie jakaś osoba słyszy ode mnie, aby zmienić pewne dotychczasowe nawyki, sposób bycia lub życia. Wtedy zazwyczaj odchodzą mówiąc: „zioła mi nie pomagają”,że „to nic nie daje”, a czasami nawet że gorzej się czują. Zioła nie zmienią ludzkich zachowań ale owe zachowania mają duży wpływ na ludzkie życie i mogą je zamienić w niekończące się dolegliwości. Pewnego razu przyszedł do mnie człowiek, który cierpiał na notoryczne zaparcia. Nic mu,jak mówił, nie pomaga. Kiedy zapytałem czy lubi w domu gromadzić stare rzeczy w myśl „a może się kiedyś przyda”, odpowiedział, że lubi mieć wszystko „pod ręką” i od nikogo nie być zależnym. Zapytałem więc, jak radzi sobie z wybaczaniem?
Odpowiedział, że nie gniewa się na nikogo, ale ma żal do syna, który go denerwuje od 20 lat, nie rozmawia z synową ale to ich wina. Powtarzał jeszcze kilka razy, że się na nich nie gniewa. Spójrzcie jakie sprzeczności, ile „nagromadzeń”... Jeszcze jeden przykład: Pewna mama mówi, że jej siedmioletnie dziecko cały czas kaszle, a lekarz podejrzewa astmę mimo, iż wyniki medyczne tego nie potwierdzają. Kiedy zapytałem ją o relację pomiędzy nią, a swoim mężem, powiedziała, że są normalne, jak w każdym małżeństwie. Ale w trakcie rozmowy okazało się,że tatuś ze względu na pracę rzadko przebywa w domu, a jak już jest, to nie ma siły zająć się swoją córką, za to zajmuje się „ustawianiem” rodziny. Wieczna pretensja, wspólne obarczanie się winą... Brak miłości między rodzicami na pewno nie zapewni poczucia bezpieczeństwa swoim dzieciom, a co za tym idzie-zdrowia. Można się czasami „dusić” taką atmosferą. I kiedy mówimy w gabinecie by przyjechał mąż, że porozmawiamy...
Są przypadki, że przyjeżdżają oboje, ale pierwszy i ostatni raz. W. „ XXI wieku wierzysz zielarzowi?!”, „ I co, pije i pije te zioła, i nic nie pomaga!”. Ale czy naprawdę nie pomaga? Dziecku minęły stany podgorączkowe, w nocy przestało mieć duszności ale kaszel nie ustąpił. Rodzice dostrzegali tylko to ostatnie. Kaszel nie ustąpił więc nie ma sensu dalej pić ziół. O jaka szkoda... Nie tego, że dziecko nie będzie piło mieszanek ziołowych ale tego, że rodzice nie chcieli zrozumieć...-Bo przecież inni też się kłócą... tylko, że wasze dziecko jest bardziej wrażliwe od innych. Ale tego już nie słyszeli...A może nie chcieli słyszeć?
Ile razy w życiu spotykamy się z takimi lub podobnymi historiami? Ile razy łatwiej nam wymagać od kogoś zamiast zacząć od siebie? Dawno temu ks. Twardowski w swoim wierszu napisał: „Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą” - ale kto dziś jeszcze słucha...
Było to przed Świętem Paschy... Tyle razy słyszeliśmy w ostatnich dniach, że godzina Jezusa jeszcze nie nadeszła. Do tej pory musiał ukrywać się, odchodzić, uciekać, czekać... Teraz jednak już wie w sercu: godzina już nadeszła, już czas...
Dzisiejszy wieczór jednoczy nas przy Stole. Stajemy się uczestnikami Jego Ostatniej Wieczerzy. Jezus z niezwykłą czułością pochyla się dziś nad każdym z nas, aby dotykać tego, co w nas jest słabością. Pragnie umacniać nas tym gestem i wyryć go w naszych sercach, byśmy napełnieni doświadczeniem Jego miłości, umywali nogi naszym braciom, pochylając się nad ich słabościami.
…Wstał od wieczerzy i założył szaty... Przebiera się: do pracy, do służby. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. Robi coś zwyczajnego, prawie codziennego. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany.
Pewne stare przysłowie mówi: ?Staraj się żyć tak, abyś to co robisz w tej chwili, było naprawdę tym, co robisz w tej chwili?. Zagmatwane, a jednak proste i mądre.
- Nie jesteś sam/a ? poproś o pomoc (jeżeli jej nie uzyskujesz oznacza to, że w przyszłości też będzie jej mało-zmień to)