Odpowiedź państwa polskiego brzmi szczepić. Powiem więcej, władze państwowe zdecydowały, że nie mam prawa decydować o zdrowiu mojego dziecka, a to jak wpływać będzie na nie szczepienie ma głęboko w zadzie. No bo jak coś się stanie to co? Zasiłek w jakiejś śmiesznej kwocie, raczki umyte, niech rodzice i dziecko się męczą. Oczywiście, dziecko zostanie zbadane przed szczepieniem. Jasne, przez lekarza, który często o szczepieniu wie mniej niż ja, nie ma zamiaru przeprowadzić wywiadu, a moje wątpliwości rozwieje stwierdzeniem „jak Pani nie zaszczepi to zgłoszę do sanepidu i będzie kara”. Na moje szczęście osobiście spotkałam się tylko z popartym obrażonym tonem „tyle lat pracuje, a nie spotkałam się z jakimiś większymi problemami po tym szczepieniu”. Szlag mnie nieco trafił i spokojnym tonem oświadczyłam, że to zabawne, bo ja bez doświadczenia zawodowego znam osobiście 3 przypadki i dwa ze słyszenia wśród znajomych. Lekarka podsunęła mi tylko oświadczenie do podpisu i nie drążyła tematu. Nawet więcej, bo gdy przy następnej wizycie pielęgniarka naskoczyła na mnie to ja uciszyła.
Nie jestem przeciwnikiem szczepienia, moje dzieci są zaszczepione częścią obowiązkowych szczepionek. Jestem za to oburzona brakiem możliwości wyboru, zniesmaczona wybiórczymi informacjami podawanymi do wiadomości i mega propagandą proszczepienną. Dlaczego nie mogę zaszczepić swojego dziecka na świnkę i odrę osobnymi szczepionkami, tylko muszę fundować mu je w jednej szczepionce? Na zdrowy rozum nie jest to zbyt mądre połączenie, jakie są szanse, że dziecko naraz zetknie się z oboma wirusami w swoim otoczeniu? A ja mam mu je zafundować naraz. I to roczniakowi. I po diabła ta różyczka do tego? Ok, ja wiem jaki wpływ ma zachorowanie na nią dla kobiety w ciąży. No to po diabła szczepić roczniaka? Przewidujemy, że zacznie współżycie jako 11-latek?
A te wrzaski że krztusiec wrócił, bo rodzice nie szczepią dzieci na niego. No tak, pan który zachorował powinien wziąć łopatę, wykopać szanowną mamusię i nawrzeszczeć na jej szczątki, bo pewnie go nie zaszczepiła. Większość osób, u których zdiagnozowano chorobę była na nią szczepiona. Tyczy się to też dzieci. Ale co tam, podajmy, że to wina przeciwników szczepień, niech społeczeństwo ich ukamienuje lub na siłę zawlecze do przychodni.
Jak już wspominałam, nie jestem przeciwnikiem szczepienia, nie jestem też fanatycznym zwolennikiem, wszystko dla ludzi, tylko na Boga, dostosowane do nich indywidualnie! Skoro w rodzinie, wśród najbliższych krewnych, występuje autyzm, oraz zaburzenia z jego spektrum, to może zastanówmy się czy powinniśmy ryzykować. Jeśli dziecko jest nadwrażliwcem, to może warto opóźnić szczepienia i poobserwować jak się rozwija, niż potem rozłożyć ręce i wymamrotać, że tak się zdarza. Może warto traktować szczepienia jako ingerencję w delikatny organizm, a nie numerek do wpisania w rubryczkę w karcie dziecka. Może potraktować rodzica jako partnera, a nie debila przewrażliwionego cechującego się całkowitą nieumiejętnością prawidłowego myślenia.
Osobiście czekam na zapytanie kiedy zjawię się na zaległym szczepieniu i szykuję się do walki, bo póki sił starczy nie dam wstrzyknąć potrójnej szczepionki moim dzieciom. Ani temu nadwrażliwemu na bodźce, ani temu uczulonemu na wiele rzeczy. Nie zafunduję tej atrakcji moim synom, genetycznie obciążonym chorobami autoimmunologicznymi. Dla mnie to nie sprawa chorób, o których słyszałam w znanych mi przypadkach, dla mnie to zagrożenie pojawieniem się choroby którą znam, bólu z którym żyje. I stwierdzenie, że ja nie słyszałem o takim przypadku mało mnie obchodzi, proszę sobie poszukać informacji, wyciągnąć wnioski, pomyśleć co by się zrobiło, gdyby to było pana/pani dziecko, a potem straszyć karami. Tylko jaką karę nałożyć potem na urzędników, gdy coś się stanie dziecku?
Rn, (zaczęrpnięte z onet.pl 2013.02.10)
Aktualne artykuły dotyczą zdrowych relacji, które rzutują na jakość życia, a co za tym idzie przekładają się bezpośrednio na zdrowie. Wykorzystuję w nich wypowiedzi i przemyślenia ludzi, którzy wg mnie mają coś mądrego do przekazania.
CZAS TO LUDOŻERCA
Czas to ludożerca, nie próżnuje. Codziennie dostrzegam jak kruche jest życie ludzkie, jak szybko można je utracić. Refleksja nad życiem (jeżeli w ogóle taka się pojawia)powoduje, że szukamy najlepszych rozwiązań dla ocalenia siebie i rodziny. Gdy mija kolejny rok, mawiamy wtedy „Jak ten czas szybko mija – a to my mijamy…” (cyt.S.Jachowicz). Niechętnie przyznajemy się do tego, lecz gdybyśmy chcieli zauważyć tą prawdę, nasze życiowe decyzje z pewnością wyglądałyby inaczej.
Pieniądze.
Dają byt i odbierają życie. Gnamy za nimi, bo takie czasy, bo wszystko kosztuje. Kiedy już je mamy często czujemy się najbiedniejsi. Dlaczego? Pęd ku karierze, ciągły pośpiech zabierają nam czas dla dzieci, cenne chwile tylko we dwoje (bez telefonu komórkowego), rodziną…
Życie w biegu dodatkowo budzi w nas gniew. Jesteśmy rozdrażnieni, w domu wyładowujemy swoje emocje na bliskich. Jak to zmienić? Nie można przecież zrezygnować z pracy. Warto jednak trochę zwolnić. Przeczytać dziecku jedną bajkę więcej, o 10 minut przedłużyć wspólny posiłek, przysiąść na chwilę z rodziną, pobyć z drugą osobą. To momenty, krótkie chwile ale jakże cenne…
Czy faktycznie dom wymaga ciągłego pucowania i „dopieszczania” najmniejszych szczegółów? Zamiast przesiadywać ciągle w kuchni czy biegać ze szmatką, notorycznie coś pucując albo siedzieć przed telewizorem, warto wyjść z dzieckiem na spacer, z żoną, mężem iść do kina, kawiarni, zagrać w coś, najzwyczajniej w świecie się pobawić, dosłownie! Dorosły to też dziecko, tylko trochę starsze Wszędzie, w każdej możliwej rzeczy powinno się szukać tego straconego czasu, możliwości bycia ze sobą
Telewizja i Internet
To złodzieje. Kradną nam nawet 4 godziny dziennie! Jeśli nie więcej. Zastanówmy się jakie programy naprawdę chcemy oglądać. Jakie emocje w nas wyzwalają, a jakie kumulują. Wiadomości: Czym nas karmią, potencjalnym dobrem czy złością ukierunkowaną na drugiego człowieka? Stajesz się tym co jesz – mówi jedno z przysłów kulinarnych. Czy naprawdę potrzebujemy relaksu przed małym ekranem? Czy musimy czytać na www plotki o gwiazdach bądź odwiedzać portale społecznościowe, gdy nasze znudzone dziecko siedzi w swoim pokoju i przekłada zabawki albo snuje się po domu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić?
Supermarkety
Miejsca weekendowych pielgrzymek dla całych rodzin. Tylko po co te spacery po centrach handlowych? Żeby pooglądać wystawy? Żeby odreagować? No właśnie. Jeżeli ciągle uciekasz od siebie, brakuje ci relacji i ciepła w związku czy rodzinie wtedy szukasz zagłuszenia swojej bezradności i żalu w marketach, Internecie, nadmiernych obowiązkach lub w alkoholu.
Nie długość lecz sztuka życia jest ważna. To, w jaki sposób zagospodarujemy uciekający czas, zależy tylko od nas. Jest wiele chwil, które mają miejsce tylko raz w życiu. Czy telewizja, Internet, supermarkety, a nawet nasza kariera i notoryczne poprawianie wyglądu własnego lub domu/mieszkania są godne, by te momenty przeoczyć?
Ludzie zawsze myślą na odwrót: Spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości. Żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli.
Wykorzystano materiały ze strony parenting.pl , artykuł E.NIestrawskiej-Mazur i tekst Paulo Coelho
Zawsze myślą na odwrót: Spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości. Żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli.
(Paulo Coelho)